23 sierpnia opublikowaliśmy list, opisujący dzieje oddziału „Wolności i Niezawisłości”, dowodzonego przez Antoniego Kopaczewskiego „Lwa”. 8 września planowane jest odsłonięcie tablicy pamiątkowej poświęconej oddziałowi „Lwa”. Wydawało się, że oto sprawiedliwości stało się zadość, że wymazana została kolejna biała plama. Niestety nasza historia okazuje się być bardziej skomplikowana. W „Kurierze Lubelskim” opublikowano list pana Andrzeja Sawickiego, jego autor był także w naszej redakcji. Z relacji świadków, przedstawionych przez pana Sawickiego, wynika, że grupa „Lwa” była zwyczajną grupą bandycką. Trudno w tej chwili ocenić, która ze stron ma rację. Osądy takie wymagają rzetelnych badań historycznych. Dopiero na ich podstawie można wyrokować cokolwiek. Do tematu „Lwa” i jego oddziału powrócimy jeszcze na łamach „Dnia”. Z całego tego zamieszania można wysnuć jeden wniosek. Nie należy się zbytnio spieszyć z wystawianiem pomników i tablic ku czci. Można bowiem, działając pochopnie, albo uczynić krzywdę bohaterom, których niechętni obrzucą błotem, albo uchybić pamięci pomordowanych przez rzekomego bohatera. Szczególną ostrożność zalecałbym wszelkim osobom oficjalnym, biorącym udział w tego typu uroczystościach. Może się okazać, że odsłonili niewłaściwy pomnik.