12 marca 1989 roku, w kościele ojców Dominikanów w Tarnobrzegu, została odsłonięta i poświęcona, przez biskupa Edwarda Frankowskiego, tablica, dla uczczenia pamięci majora Hieronima Dekutowskiego „Zapory” i jego sześciu podkomendnych. Zostali oni, czterdzieści lat temu, zamordowani, w więzieniu Urzędu Bezpieczeństwa, w Warszawie, na ulicy Rakowieckiej. W uroczystej mszy świętej, w czasie której odsłonięto tablicę, wzięły udział delegacje akowców z wielu miejscowości Lubelszczyzny. Hieronim Dekutowski urodził się w Tarnobrzegu, 24 września 1918 roku. Był wychowankiem miejscowego gimnazjum, członkiem Sodalicji Mariańskiej i harcerzem. W tarnobrzeskich szkołach uczył się patriotyzmu, przez służbę Bogu i ojczyźnie. Nie slogany i hasła, lecz przykład wzorowej służby były sensem pracy takich nauczycieli Dekutowskiego, jak: porucznik Sarna – późniejszy obrońca Skalnej Góry, Władysław Jasiński – jeden z dowódców „Jędrusiów”. Gdy wybiła, we wrześniu 1939 roku, godzina obrony Polski, przed dwoma napastnikami, Hieronim Dekutowski zgłosił się na ochotnika do Wojska Polskiego. Walczy w obronie niepodległości Polski. Po klęsce szuka możliwości dalszej walki o wolną ojczyznę. Przedziera się, przez Karpaty, Węgry, do Francji. Tam, pod koniec 1939 roku, dostaje się do Wojska Polskiego. W czerwcu 1940 roku znów bije się z Niemcami. Tym razem w obronie Francji. Po klęsce przedziera się do Anglii. Kończy Szkołę Podchorążych. Zgłasza się do najbardziej niebezpiecznego oddziału Wojska Polskiego, gdzie przyjmują tylko najdzielniejszych. Oddział przygotowuje żołnierzy do walki na terenach okupowanych. Później nazwano ich „cichociemnymi”. Dekutowski przeszedł ciężkie szkolenie w dziedzinie dywersji. Z 16 na 17 września 1943 roku Harcerz Orli przedwojennej drużyny w Tarnobrzegu, niczym orzeł, skacze w nocy z samolotu, na spadochronie, w okolice Warszawy. Komenda Główna Armii Krajowej kieruje go do walki na terenie Okręgu Lubelskiego Armii Krajowej. Teraz, już jako „Zapora”, bo takiego pseudonimu używa w konspiracji, walczy jako dowódca kompanii Ósmego Pułku Armii Krajowej, na terenach Zamojszczyzny. Oddziały Dekutowskiego likwidują konfidentów Gestapo, walczą z oddziałami niemieckimi, przesiedlającymi polską ludność Zamojszczyzny. Oddział Armii Krajowej, pod dowództwem „Zapory”, przeprowadza kilkadziesiąt akcji na pociągi i transporty niemieckie, wiozące sprzęt i amunicję na front radziecki, w celu przyspieszenia klęski Niemców na Wschodzie. Tego wymagał ówczesny obowiązek aliancki. Później „Zapora” zostaje szefem Kedywu (Kierownictwo Dywersji) Inspektoratów Lublin i Puławy. Odnosi ranę w walce. W lipcu 1944 roku Armia Radziecka wkracza na Lubelszczyznę. Władze obejmują ci, którzy, we wrześniu 1939 roku, witali wkraczającego na teren Polski okupanta sowieckiego. To Bierut, Minc, Radkiewicz, Berman, Zawadzki, Zambrowski i setki innych, którzy, w moskiewskich gabinetach Kominternu, w latach wojny, przygotowywali się do objęcia władzy, gdy Dekutowski walczył z Niemcami. „Co robić?” – zastanawia się młody, bo 24–letni dowódca. Nie chce narażać ludzi – rozpuszcza ich do domów. Sam myśli o tym, która przysięga jest dla niego ważna. Czy ta, którą składał w Wojsku Polskim, i późniejsza rota Armii Krajowej? Czy ta, którą musiałby teraz złożyć, na wierność „sojusznikowi” ze Wschodu, w dodatku w obecności oficera sowieckiego w polskim mundurze? Polscy oficerowie spoczywali już w mogiłach katyńskich, zamordowani przez tego „sojusznika”. Wątpliwości, jeśli je w ogóle miał, rozwiali szybko nowi, komunistyczni władcy Polski. Płoty i ściany domów pokryły się plugawymi afiszami „Armia Krajowa – zapluty karzeł reakcji!”. Tzw. władzę ludową wzmocniły specjalne oddziały sowieckiej służby bezpieczeństwa – N.K.W.D.. W każdym powiecie utworzono obozy. Areszty i więzienia zapełniono żołnierzami Armii Krajowej. Z więzienia na Jagiellońskiej, z zamku w Rzeszowie, z Bakończyc w Przemyślu, jechały transporty, z żołnierzami Armii Krajowej, do Związku Radzieckiego. Dekutowski miał świeżo w pamięci potworną zbrodnię ludobójstwa sowieckiego w Katyniu. Wiedział, jakie zamiary ma władza ludowa. Podejmuje więc znowu walkę – z nowym okupantem i jego komunistycznymi poplecznikami. Przysięgał walczyć z każdym okupantem Polski, bez względu na nazwę. Po sfałszowanych wyborach w 1947 roku i amnestii nastąpiły nowe aresztowania akowców, ujawnionych w wyniku amnestii. Cały świat cywilizowany obojętnie przyglądał się cierpieniom i walce narodu polskiego, z sowieckim okupantem, o niepodległość i suwerenność. Kończy się walka zbrojna. Nie chcąc narażać ludzi na pewną śmierć, z ręki oprawców Urzędu Bezpieczeństwa i N.K.W.D., Dekutowski ponownie rozwiązuje oddziały. Sam zamierza opuścić Polskę. W Nysie, w punkcie przerzutowym na Zachód, działają już jednak agenci Urzędu Bezpieczeństwa. „Zapora”, wraz z sześcioma podkomendnymi, zostaje aresztowany. Śledztwo w więzieniu na Rakowieckiej prowadzi słynny Różański, z radzieckimi oprawcami. To ci sami, którzy skazali na śmierć generała Fieldorfa ps. „Nil”, generała Krzyżanowskiego ps. „Wilk”, admirała Przybyszewskiego i tysiące innych niewinnych Polaków. Znane jest ich powiedzenie: „Tu się kroi i fastryguje, a sąd da taki wyrok, jaki my skroimy”. W preparowaniu dowodów winy sowieckie N.K.W.D. miało wprawę, skazując na śmierć czterdzieści milionów ludzi. Ich polscy uczniowie nie chcieli być gorsi. Hieronimowi Dekutowskiemu zaliczono nawet zbrodnie, popełnione na mieszkańcach lubelskich wiosek, pod szyldem „Zapory”, przez Urząd Bezpieczeństwa. Dekutowski skazany zostaje na karę śmierci. Ciało jego, według opowiadań niektórych więźniów, w papierowym worku, wrzucono do dołu z wapnem. Komunistyczna władza bała się nawet martwego majora „Zapory”. On był dla nich za wielki. Takich w swoich szeregach nie mieli. To dlatego „Nowiny” i inne partyjne gazety podjęły taką wrzawę, z powodu odsłonięcia tablicy poświęconej Dekutowskiemu. Nie zauważyłem, aby redaktorzy tych gazet protestowali, gdy z honorami wojskowymi chowano największego ludobójcę narodu polskiego – Cyrankiewicza. To przecież za jego rządów mordowano tysiące akowców, strzelano do robotników Poznania, Wybrzeża. Dlaczego „Tygodnik Nadwiślański” nie protestował, gdy były oficer polityczny, dziś dostojnik rządu, ronił łzy nad trumną Cyrankiewicza? Dlaczego nie protestował, gdy Zarząd Główny Związku Bojowników o Wolność i Demokrację w nekrologu, po śmierci byłego ministra Urzędu Bezpieczeństwa, Radkiewicza, pisał: „Cześć Jego pamięci”? Czy zbrodnia władzy nie podlega karze? Mecenas Władysław Nowicki, skazany w procesie Dekutowskiego, przez tych samych sędziów, cztery razy na karę śmierci, cudem uratowany, zacytował, na uroczystości odsłonięcia tablicy, słowa majora Dekutowskiego: „My nigdy nie poddamy się”. „Rozkaz, panie majorze!” – zabrzmiał odzew zebranych w kościele. Msza święta, z udziałem setek mieszkańców wsi lubelskich, zakończyła się apelem poległych żołnierzy i dowódców Września 1939 roku. Major Hieronim Dekutowski „Zapora” był odznaczony Orderem Srebrnym Krzyża Virtuti Militari. Panom redaktorom, Gręboszowi i innym, z „Nowin”, „Tygodnika Nadwiślańskiego”, z taką pasją grzebiących w archiwach Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa, proponuję, w ramach „chwalebnej” 45. rocznicy Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, poszukać materiałów dotyczących prymasa Wyszyńskiego, księdza Popiełuszki, Gomułki, Spychalskiego i innych. To są materiały tych samych śledczych, którzy prowadzili sprawę „Zapory”. Jak zniesławiać, to wszystkich, towarzysze od partyjnej propagandy!