Mieszkańcy Tarnobrzega pamiętają

W kościele ojców Dominikanów w Tarnobrzegu odsłonięto w ostatnią niedzielę tablicę pamiątkową ku czci majora Hieronima Dekutowskiego „Zapory”, szefa Kedywu Armii Krajowej Lublin–Puławy, dowódcy Pierwszej Kompanii Ósmego Pułku Piechoty Legionów. W uroczystości wzięli udział koledzy „Zapory”. Przybyli, ze sztandarami, między innymi z Bełżyc, Białegostoku i Lubelszczyzny. Byli również przedstawiciele „Solidarności”, między innymi grupa Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” z W.S.K. Gorzyce, koło Sandomierza. Kilku młodych ludzi miało na rękawach opaski z napisem „Konfederacja Polski Niepodległej”. W okolicznościowych wystąpieniach księży, kolegów, towarzyszy broni, przypomniano sylwetkę „Zapory” jako bojownika o wolną Polskę, który padł ofiarą stalinizmu. Kim był major Dekutowski – „Zapora”? Pochodził z Tarnobrzega, gdzie, we wrześniu 1939 roku, na ochotnika, wstąpił do wojska. Po klęsce wrześniowej znalazł się na Węgrzech, a następnie we Francji, skąd ewakuowany został do Anglii. W 1942 roku został zwerbowany do szkoły dywersyjnej „cichociemnych”, a w rok później zrzucony w okolicach Warszawy. Wraz ze swoim oddziałem działał w powiatach biłgorajskim i zamojskim. Po wkroczeniu Armii Radzieckiej oddział został rozwiązany. „Zapora” powrócił do Tarnobrzega, ale nie na długo. W Lubelskiem utworzył oddział dywersyjny, który przeprowadził wiele akcji terrorystycznych i rabunkowych, na terenie powiatów kraśnickiego, zamojskiego i rzeszowskiego, a następnie w Kieleckiem, krwawo zapisując się w pamięci mieszkańców tamtych okolic. Oto, na przykład w nocy z 23 na 24 września 1946 roku, oddział „Zapory”, pod Bełżycami, napadł na grupę żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, zabijając 14 żołnierzy i 6 milicjantów. W styczniu 1947 roku jeden z pododdziałów „Zapory” zaatakował grupę ochronno–propagandową Ludowego Wojska Polskiego we wsi Wilkołaz. Przed referendum grupa „Zapory” nasiliła działania przeciwko urzędnikom administracji państwowej, członkom Polskiej Partii Robotniczej, Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej, Związku Walki Młodych, współdziałając między innymi z bandami Ukraińskiej Powstańczej Armii. Wspólnie dokonały one napadu, w sierpniu 1947 roku, na Janówkę i Holeszów, w powiecie włodawskim. Po ogłoszeniu ustawy amnestyjnej w 1947 roku, członkowie bojówek „Zapory” zaczęli opuszczać oddziały i ujawniać się. Sam „Zapora”, wraz z ludźmi najbardziej obciążonymi dokonanymi zbrodniami, pozostał w konspiracji, dokonując nadal aktów rozboju. Obliczono, że w latach 1945–1947 ugrupowania „Zapory” dokonały ponad 600 napadów terrorystycznych i rabunkowych. Z ich rąk zginęło co najmniej 328 osób, przeszło 70 odniosło rany, 81 dotkliwie pobito, a 18 uprowadzono. W licznych przypadkach ludzie majora Dekutowskiego „Zapory” mordowali w sposób szczególnie okrutny. Podpalali domy, wraz ze znajdującymi się wewnątrz mieszkańcami, dobijali rannych, używając podczas napadów pocisków „dum–dum”. Nie oszczędzali nawet dzieci… W listopadzie 1948 roku, w Warszawie, odbył się proces „Zapory” oraz dowódców i członków jego bojówek. Zostali oni skazani na karę śmierci. Wyrok został wykonany. Czy tarnobrzeska uroczystość była wywabieniem kolejnej „białej plamy”, czy też próbą (nie pierwszą zresztą i jak należy sądzić nie ostatnią) zniekształcenia świadomości historycznej ludzi młodych, którzy nie znają z autopsji okresu naszej „małej” wojny domowej? Wolność do Polski przychodziła krwawo. Krwawo rozprawiali się z Polakami Niemcy, i tak samo ludzie „Zapory”. Tarnobrzeskie cmentarze pełne są pomników zbrodniczej działalności tego oddziału. Po czterdziestu latach spotkali się w Tarnobrzegu ludzie, niepomni zbrodni ugrupowania „Zapory”, którzy – mimo licznych protestów – w kościele nanieśli na tablicę nazwisko okryte ponurą sławą. Mieszkańcy Tarnobrzega i okolic mają dobrą pamięć. W niezbyt dużym kościele zebrała się bowiem tylko garstka miejscowych. Resztę stanowili przyjezdni, głównie z północno–wschodniej i środkowej Polski.