Wyjątkowo szczegółowy i poetycki opis fortu IV zostawił jeden z najdzielniejszych żołnierzy OP 9, i jednocześnie wybitny prozaik i poeta – „bard” pierwszych „Zaporczyków”, podchorąży Zbigniew Orliński „Sławian”. Oddział strzelców leśnych podporucznika „Zapory” skoszarowany był w podziemnym forcie numer IV. Skąd się ten fort wziął? Wykopali go własnymi rękami partyzanci, w listopadzie i w grudniu 1943 roku. Żmudna to była praca, ale dla partyzantów nie ma rzeczy niemożliwych. Postanowili sobie, że będą mieli własny fort i dopięli celu. Kuli skalistą powłokę oskardami i siekierami, dopomagali sobie rydlami i łopatami. A gdy brakowało innych narzędzi, pozostały ręce partyzanckie, które nigdy nie zawiodły. Kuli jak swój los, kuli jak drogę do wolnej ojczyzny, aż wykuli. I stanęły wreszcie koszary, zbudowane z modrzewiowych belek, głęboko skryte pod ziemią. Wejście do nich było krótkie, ciemne, z prawie prostopadłymi schodkami. W górze, na powierzchni, klapa maskująca. W lewo od wejścia trzy długie piętra prycz, w prawo zaś broń na numerowanych stojakach. Nad bronią chlebaki z amunicją i granatami. Środek koszar wolny. W razie potrzeby wystawia się długi, z nieheblowanych desek, stół. Oprócz prycz ławki. Naprzeciw wejścia duże oszklone okno, również z klapą maskującą, zamykane o zmroku. Pod oknem nieruchomy stolik i dwie ławki. To miejsce podoficera służbowego. Na stoliku budzik, księga służb, kałamarz, pióro, ołówki. Na ścianie, między oknem a stolikiem, w krwawym polu, srebrzysty Ptak Piastowy. Nieco w prawo od stolika wisi duży zegar ścienny, majestatycznie wybijający godziny. Tuż obok szarzeją ciemną plamą małe niepozorne drzwi. To wejście do krętego tunelu, zapasowego tajnego wyjścia z bunkru. Tam, w rogu, stoi mały żelazny piecyk, z wychodzącą na zewnątrz, ledwie widoczną, rurą. Na prawej ścianie, nad chlebakami, długa podwójna półka. To biblioteka oddziału. Na półce, przybity w ornamencie, święty obrazek – robota Stefana Smala. Po stolikiem, w mroku, cichutko waruje patefon i paczka z płytami. Oprócz książek jest to jedyna rozrywka, po pracy i ćwiczeniach, pozbawionego rodziny i praw człowieka, żołnierza partyzanckiego. A więc możliwy komfort. Nad drzwiami wejściowymi, ledwo dostrzegalny, elektryczny dzwonek alarmowy, mający połączenie z wałem ochronnym, po którym krąży niestrudzony wartownik. Długi wąski wąwóz prowadzi z bunkra do kuchni, również zbudowanej z modrzewia, i również skrytej w ziemi. Tu, w prawo od wejścia, kloc do rąbania mięsa, długi stół i palenisko, wyrąbane w prostopadłej ścianie. Na wprost, w głębi, magazyn i skład artykułów żywnościowych. Stoją rzędem pękate banie z olejem i smalcem, leżą ociężałe wory z kaszą, mąką, ziemniakami i jarzynami. W skrzynkach znów jakieś drobiazgi, niezbędne perle kucharzy – Karukowi. Zamknięta szafka kryje w swym przepaścistym wnętrzu skarby. Po podniesieniu wieka rzuca się przede wszystkim w oczy rząd butelek z wódką i piramida sześciennych kostek miodu. Znajdziesz tu i jabłka, a nawet pierniki. Bo podporucznik „Zapora” jest nie tylko dobrym dowódcą, ale i świetnym gospodarzem. W tle, za kuchnią, za drogą i placem alarmowym, znajduje się stajnia. Naturalnie też w podziemiu. Tam wprowadza się konie, gdy wracają zgrzane z wyjazdu. Stajenka w ziemi mała, a więc i ciepła. Wszystkie te „budowle” schowane są pod ziemią, świetnie zamaskowane drzewem, krzakami, mchem z zeschłymi liśćmi, tak, że nie tylko nieprzyjacielski lotnik, ale i przechodzący człowiek nie pozna, że tu, w lesie, pod ziemią, wre życie, że tu, w podziemiach IV fortu, stoi garnizonem leśny pluton. W listopadzie 1943 roku dowódca Dziewiątego Pułku Piechoty Legionów (OP 9), major Stanisław Prus „Adam”, wydał rozkaz, aby obniżyć stany osobowe podległych mu oddziałów, i w miarę możliwości odesłać do domów ludzi niezagrożonych aresztowaniami. Przyczyną tej decyzji była zbliżająca się zima i brak możliwości kwaterunku w lesie tak dużej liczby partyzantów. W terenie miał pozostać jedynie oddział porucznika Tadeusza Kuncewicza „Podkowy”, składający się z ludzi „spalonych” oraz żołnierzy spoza Zamojszczyzny. W oddziale „Podkowy” znalazł się cichociemny porucznik Hieronim Dekutowski „Zapora”, który dostał przydział do Kierownictwa Dywersji Inspektoratu Rejonowego Armii Krajowej Zamość, w celu odbycia „praktyki” w oddziale partyzanckim. Przydzielono mu oddział kilkudziesięciu żołnierzy, który miał stać się w przyszłości zalążkiem Czwartej Kompanii Drugiego Batalionu OP 9. Rozpoczęto przygotowania do nadchodzącej zimy. W lesie Cetnar wybudowano bunkier oraz postawiono baraki, w których jednak nie mogli zmieścić się wszyscy. Oddział pod dowództwem „Zapory” musiał sam stworzyć sobie schronienie na zimę. Na miejsce budowy nowego bunkra wybrano szczyt pasma wzniesień Roztocza Gorajskiego o nazwie Łysiec, w bezpośredniej bliskości wsi Hosznia Ordynacka. Jak wspomina anonimowy partyzant, w ostatnie dni listopada 1943 roku, na Łyścu stało się gwarno i ludno. Stare debry przyjęły do swych pieleszy garstkę ludzi, którzy opuścili swe domy – wydając walkę na śmierć i życie odwiecznemu wrogowi. Na miejscu przedhistorycznych zamków, stanął nowy skromny zamek – Bunkier „Zapory”. Używano zamiennie dwóch nazw tej partyzanckiej kwatery – „Bunkier »Zapory«” lub „Fort IV”. Również zastępca „Zapory”, podchorąży Zbigniew Orliński „Sławian”, wspomina, że teren, na którym rozpoczęto budowę, zwany był „Czartowym Uroczyskiem”, miejscem jakiegoś dawnego zamku, czy słowiańskiego horodyszcza. Okolica bunkra również nie była przypadkowa. We wszystkich okolicznych wioskach znajdowały się terenowe placówki Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich, a przede wszystkim wyjątkowo patriotycznie nastawiona ludność, która nie wahała się nawet przed największymi represjami i konsekwencjami, pomagając oddziałom partyzanckim. Dowódcą placówki (plutonu) Armii Krajowej w Hoszni Ordynackiej, i jednocześnie gospodarzem terenu, który aprowizacyjnie i kwaterunkowo wspierał oddział „Zapory”, był Stanisław Kondrad „Szary”. On i jego podkomendni, miejscowi chłopi, pomagali w wyborze miejsca na budowę bunkra. W okresie zimy oddział „Zapory” liczył około trzydziestu ludzi, w tym siedmiu (Ormian) Armeńców, żołnierzy Armii Czerwonej, którzy uciekli ze służby w oddziałach pomocniczych armii niemieckiej. Mogiła jednego z nich znajduje się około stu metrów od tego miejsca, na stoku Łyśca, przy szlaku rowerowym (zielonym). Partyzant ten, o imieniu Aik (Haik), zginał na początku grudnia 1943 roku, podczas ataku na zasiedloną przez Niemców wieś Źrebce. Pod koniec stycznia 1944 roku, porucznik „Zapora” został przeniesiony do Inspektoratu Armii Krajowej Puławy, lecz bunkier na Łyścu używany był przez partyzantów Armii Krajowej do końca niemieckiej okupacji.
Autor: Michał Czacharowski
