Jak „Reżu” stał się mężczyzną – czyli o okresie młodzieńczym Hieronima Dekutowskiego

Biografowie, w swych pracach, zwykle nie zwracają należytej uwagi na młodzieńcze lata swoich bohaterów, zapominając, iż to w owym czasie kształtują się postawy cechujące człowieka w dorosłym życiu. Podobnie jest w przypadku Hieronima Dekutowskiego. Historycy nie szczędzili atramentu, opisując heroiczne boje, toczone w obronie biało–czerwonego sztandaru, na uboczu pozostawiając dzieciństwo, które – w patriotycznych cnotach – wykuło wielkiego Polaka i wybitnego męża stanu. O, Polsko! Na odzyskanie niepodległości przez Rzeczypospolitą, w 1918 roku, złożył się ogromny wysiłek całego narodu, który – mimo ponad wiekowego uciemiężenia – nie zatracił swej tożsamości i wiary w suwerenny byt państwowy. Idee i wartości, które poprowadziły ówczesną generację do zwycięstwa 11 listopada, stały się determinantą na rzecz odbudowy Polski w okresie międzywojennym. Wiele zawdzięczamy na tym polu dwóm instytucjom, tj. szkole i rodzinie. Rodzice, pomni lat niewoli, wychowywali swe pociechy w poszanowaniu zasad humanitaryzmu i tradycji państwa polskiego. Ducha tamtej epoki oddaje Wiktoria Lang–Zielińska, słowami: „Szkoła ukazywała własną wizję elitarności, polegającą na zdobywaniu cnót pracowitości, prawdomówności, szacunku do ludzi, miłości do ojczyzny”. Niestety, w odniesieniu do współczesności, powyższe słowa straciły swą wymowę, stając się jedynie pustym, pobożnym frazesem. Puentą tej krótkiej dywagacji niech będzie parafraza słynnej sentencji Bernarda z Chartres: „Jesteśmy karłami na barkach olbrzymów, którym zawdzięczamy wszystko to, kim jesteśmy i co mamy. Ciekawe tylko jak długo pozostawać będziemy w cieniu naszych mistrzów”. Kiedy byłem małym dzieckiem, hej! Hieronim Dekutowski urodził się u progu niepodległości, 24 września 1918 roku, w Dzikowie – jako dziewiąte – najmłodsze dziecko Jana i Marii Dekutowskich. Rok później cała rodzina zamieszkała w skromnym, drewnianym domu w nieodległym Tarnobrzegu. W domu Henka panował duch patriotyzmu. Kultywowano w nim tradycję Polskich Legionów, jak i pamięć o wojnie polsko–bolszewickiej, której weteranem był Józef, najstarszy brat Henka. Ojciec, członek Polskiej Partii Socjalistycznej, z zawodu blacharz, prowadził miejscowy zakład rzemieślniczy, zaś matka poświęciła się wychowaniu dzieci. Wczesne dzieciństwo minęło Henkowi na harcach i zabawach z kolegami z podwórka na pobliskim lotnisku. W kręgu jego młodzieńczych zainteresowań pozostawały samoloty, które strugał z drewna, wraz ze swoimi kompanami. Ci wołali na niego żartobliwie „drewniak”, a to z racji, że dostarczał materiał pod budowę obrabianych zabawek. W szkolnej ławie. W wieku siedmiu lat Henio rozpoczął swą szkolną edukację. Uczęszczał do Powszechnej Szkoły Męskiej imienia Hetmana Jana Tarnowskiego w Tarnobrzegu. Dał się poznać jako dobry uczeń, zaś najwięcej frajdy sprawiały mu lekcje przyrody i rysunku. Trochę gorzej szło mu z matematyką, językiem niemieckim i gramatyką. W 1930 roku, jako absolwent szkoły powszechnej, z wynikiem ogólnym – dobrym, Henek wskoczył na wyższy etap szkolnego wychowania. Rozpoczął naukę w gimnazjum. Był to ciekawy okres w jego życiu, który otworzył przed ciekawym świata młodzieńcem nowe horyzonty. Postawa pedagogów szkolnych nie pozostawała bez wpływu na rozwój jego osoby. Stosunek nauczycieli do uczniów cechowały szacunek i serdeczność, zaś ci cieszyli się wielkim autorytetem w oczach swych podopiecznych. Prowadzący zajęcia dbali o rozwój mentalny wychowanków, kładąc nacisk na „umiłowanie do ojczyzny, nieprzemijające wartości ducha i charakteru”. Ponadto prowadzili liczne zajęcia pozalekcyjne, w których ochoczo uczestniczyła młodzież. Przez okres pobierania nauk w gimnazjum, dewizą klasy, do której uczęszczał Dekutowski, były słowa Adama Mickiewicza: „Salus Reipublicae suprema lex”, czyli „Bezpieczeństwo Rzeczypospolitej najważniejszym prawem”. Henek cieszył się sympatią wśród rówieśników. Był uczciwy, koleżeński, wesoły, „ot rozrabiaka, na którego zawsze można liczyć”. W głębi duszy pozostawał jednak wrażliwym człowiekiem. Lubił malować i tworzyć poezję. Natomiast w opiniach szkolnych współtowarzyszy figurował jako „twarda osobowość, zapowiadająca człowieka, którego stać na wiele”. Jak każdy młody człowiek, Heniek posiadał swoje sukcesy, radości, troski i problemy. Z czasem coraz więcej uwagi poświęcał zajęciom pozalekcyjnym, na czym ucierpiały jego szkolne oceny – w szczególności z przedmiotów, które do tej pory były jego piętą achillesową. Był członkiem Sodalicji Mariańskiej, organizacji o wymiarze społeczno–religijnym, jak i Hufca Przysposobienia Wojskowego, z którym zdobył mistrzostwo strzeleckie Okręgu X w 1937 roku. Jednakże bez reszty pochłonęła go działalność na rzecz harcerstwa. Zapalony harcerz. Henek stosunkowo późno rozpoczął swoją przygodę z harcerstwem, gdyż dopiero jako uczeń czwartej klasy gimnazjum dołączył do Pierwszej Drużyny Harcerzy imienia generała Henryka Dąbrowskiego. Rok później powierzono mu pod opiekę drugi zastęp Drugiej Drużyny Harcerzy imienia Jana Mastalerczyka – jedenastu harcerzy. W ramach pracy na rzecz organizacji uczestniczył w obozach, wyjazdach i zlotach harcerskich. Każde powierzone mu zadanie traktował poważnie i sumiennie wykonywał swoje obowiązki. Już wtedy wykazywał zdolności organizacyjne i przywódcze, które jakże przydatne okazały się w czasie zawieruchy wojennej. We wspomnieniach Adama Przybylskiego, przyjaciela Henka z lat młodzieńczych, ten jawi się w samych superlatywach: „Wszędzie był niestrudzony druh »Reżu–Drewniak«: inicjator, organizator i wykonawca. Koledzy, a zwłaszcza młodsi, uznawali jego cechy, lubili go, imponował im. Był urodzonym wodzem, a przy tym bardzo zdyscyplinowanym. Przez cały okres pracy z Henkiem w harcerstwie, nie przypominam sobie ani jednego przypadku, aby dyskutował z jakimkolwiek poleceniem lub nie wykonał go. Henek był również praktykującym katolikiem i żarliwym patriotą. Był ideowcem. Polska dla niego była prawem najwyższym”. Wkraczając w dorosłość. Wielkim życiowym testem okazała się matura, która bezlitośnie wypunktowała braki w wiedzy naszego bohatera. Ten nie zdał matury w sesji letniej 1938 roku. Jednakże to niepowodzenie nie zniechęciło go i nie odwiodło od planów. Chciał zdać egzamin dojrzałości i kontynuować naukę na studiach, dlatego też, w sesji zimowej w 1939 roku, ponownie stanął przed komisją egzaminacyjną. Niestety, również z negatywnym skutkiem. I tym razem porażka nie odwiodła Henka od jego zamierzeń – pół roku później ponowił próbę zdania matury. Maj 1939 roku okazał się szczęśliwy. Udało się, do trzech razy sztuka, jak mawia przysłowie. Henek zakończył pewien etap w swoim życiu. Co było dalej, wszyscy doskonale wiemy. Nadeszła wrześniowa pożoga i zrównała z ziemią młodzieńcze plany nie tylko Henka, lecz całego pokolenia chłopców takich, jak on. Ciekawe kim byłby Henek, gdyby nie wybuchła wojna? Prawnikiem, wojskowym, a może talenty, które posiadł, poniosłyby go na fotel prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej? To oczywiście pytanie retoryczne, bo dziś pozostała nam tylko pamięć o wielkim człowieku, który złożył ofiarę swego życia na ołtarzu ojczyzny. „Na zawsze wierny tylko Polsce” – Hieronim Dekutowski ps. „Zapora”. Cześć Jego Pamięci!

Autor: Bartłomiej Grzegorczyk