Pożegnania. Mieczysław Szymanowski ps. „Wampir”. Żegnaj kolego!

Zmarł „Zaporczyk” – 82–letni Mieczysław Szymanowski ps. „Wampir”. Urodzony 18 września 1917 roku w Poznaniu, ostatnio mieszkał w Rumii, koło Gdyni, gdzie w dniu 7 kwietnia bieżącego roku odbył się jego pogrzeb. Jako zawodowy podoficer, brał udział w wojnie 1939 roku, w składzie Armii Kraków, pełniąc funkcję dowódcy bunkra o nazwie „Wampir”, w batalionie fortecznym Mikołów. Dwukrotnie pojmany przez Niemców do niewoli, pierwszy raz uciekł z kolumny jenieckiej, a drugi raz z obozu. Po powrocie do rodzinnego Włocławka, uciekł w Siedleckie, w skutek prześladowania przez Niemców całej rodziny. Jego – jako zawodowego wojskowego, ojca – byłego uczestnika Powstania Śląskiego, brata – prezesa miejscowego oddziału Związku Zachodniego, przeciwdziałającego zakusom germanizacyjnym ze strony organizacji niemieckich. W Siedleckiem, od 1940 roku, działał w konspiracyjnych strukturach Komendy Obrońców Polski, Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej, a następnie, zagrożony aresztowaniem, wyjechał, w 1942 roku, w Lubelskie – do kolegów z wojska, do Chodla. Za ich pośrednictwem wstąpił do Dyspozycyjnego Oddziału Kedywu w Inspektoracie Lublin–Puławy, a następnie do oddziału partyzanckiego „Zapory”. W oddziale pełnił funkcję dowódcy patrolu (plutonu), pod pseudonimem „Wampir”, który przybrał, w okresie konspiracji, na pamiątkę nazwy bunkra z Mikołowa. 17 lipca 1944 roku został ranny odłamkami granatu, podczas akcji oddziału przeciwko grupie 50 Niemców, pod Kożuchówką, koło Chodla. W czasie walki zginął lekarz oddziałowy. Dlatego odłamki, z wyjątkiem dwóch tkwiących zbyt głęboko, usunął, dopiero na drugi dzień, lekarz z Urzędowa. Po kilku dniach rekonwalescencji, w Skrzyńcu, koło Chodla, poproszony – przez miejscowych chłopców z placówki Armii Krajowej – o zorganizowanie rozbrojenia zdążającej do wsi grupy Niemców, przeprowadził tę akcję, posługując się ryzykownym fortelem. Mianowicie zatrzymał Niemców, w asyście czterech ludzi, gdyż na tylu wystarczyło mu broni (miał karabin, urzynek, pepeszę i trzy pistolety). Natomiast kilkunastu chłopców z placówki, wyposażonych w długie kije, pozorowało dobrze uzbrojoną tyralierę, stojąc z daleka, ażeby Niemcy nie dostrzegli maskarady. Fortel się udał. Niemcy złożyli broń, a gdy oficer, dowodzący grupą Niemców, zorientował się później z jakim przeciwnikiem miał do czynienia, długo utyskiwał nad swoją naiwnością. Za swoją działalność w Armii Krajowej „Wampir” był ścigany przez władze Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, został zmuszony do ponownej konspiracji, a po ujawnieniu w 1947 roku był prześladowany i szykanowany. Niewyjęte z nogi odłamki granatu, po latach, mimo kilku operacji, spowodowały kalectwo, lecz ten twardy człowiek, nieraz sycząc z bólu, o kulach i już ostatnio głuchy, nie opuścił żadnej okazji do spotkań koleżeńskich, i przyjeżdżał z Rumii, kilka razy w roku, w Lubelskie, na organizowane uroczystości. Zostawił po sobie pamięć szlachetnego, prawego żołnierza i Polaka, serdecznego dla kolegów i najbliższego otoczenia. Cześć Jego Pamięci!

Autor: Marian Pawełczak