Realia pierwszych powojennych lat. Prawda – rzecz niepodzielna.

Skoro nam się wystawia rachunek, to w każdym rachunku musi być pokrycie, albowiem rachunek bez pokrycia nie jest wiarygodnym dokumentem. Dlatego trzeba koniecznie wypełnić drugą stronę rachunku, albowiem większość społeczeństwa polskiego nie zna realiów pierwszych powojennych lat. Wypełnianie „białych kart” naszej historii nie może polegać na zamazywaniu jej „ciemnych kart”. Historia to przeszłość, daty, ludzie, fakty i wydarzenia, których nikt nie potrafi zmienić. Zapomnieć o nich, choćby dziś jeszcze raniły nasze uczucia, nie wolno. Ku przestrodze. Dlatego milczeć nie mogę. „Zapora” i jego działalność. Chcę przedstawić pogląd na jedną tylko sprawę. Chodzi o Hieronima Kazimierza Dekutowskiego, podporucznika z cichociemnych (CC), bardziej znanego jako „major »Zapora«”, ze zgrupowania zbrojnego podziemia z lat 1944–1947. Dekutowski, za mordy i zbrodnie, dokonane przez podległe mu zgrupowanie, został skazany na karę śmierci. Wyrok został wykonany. Po ukazaniu się książki Jędrzeja Tucholskiego, „Cichociemni” (Warszawa 1985), pojawił się szereg publikacji, niedwuznacznie domagających się rehabilitacji kilku oficerów CC, skazanych, podobnie jak Dekutowski, za działalność zbrojną w podziemiu, na karę śmierci. Kilka miesięcy temu, zwrócił moją uwagę nekrolog, zamieszczony na łamach „Tygodnika Powszechnego”, podpisany przez „towarzyszy broni”, zapraszający „wszystkich, którym droga jest Jego pamięć” na mszę świętą do kościoła pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej w Gdańsku. Trudno odmawiać prawa towarzyszom broni uczczenia jednego z nich. Jednak wzmianka w nekrologu „straconego w Warszawie 7 marca 1949 roku” zmusza do zastanowienia się. Co spowodowało, że major cichociemny Hieronim Kazimierz Dekutowski ps. „Zapora” w tak tragiczny sposób zakończył swoje życie? Do bohaterskich czynów Dekutowskiego, jako uczestnika wojny obronnej we wrześniu 1939 roku, walk w obronie Francji w 1940 roku, dowódcy kompanii Armii Krajowej w pierwszej połowie 1944 roku – trzeba dopisać dalszą jego działalność, od końca 1944 roku do września 1947 roku. Inaczej może powstać wrażenie, że Dekutowski został skazany za walkę przeciwko hitlerowskiemu najeźdźcy. W historii nic się nie da ukryć, a prawda to rzecz niepodzielna. Chcę więc wezwać do zadumy nad losami Dekutowskiego, a także, na równi, nad losami ofiar Dekutowskiego i jego zgrupowania. Połóżmy na jedną z szal Temidy wyrok skazujący „Zaporę” i jego kilku najbliższych, zaś na drugą szalę ofiary zbrodni „Zapory” – 328 osób, zamordowanych niekiedy w bestialski sposób. Dziwić musi to, że dotychczas nikt z przełożonych lub współpracowników „Zapory” nie ustosunkował się do tych zbrodni, mimo że niejednokrotnie podnosili swój głos w krytyce poczynań władzy ludowej. Czyżby zabrakło im odwagi? Przejrzałem materiały z procesu, dotyczącego działalności zgrupowania zbrojnego „Zapory”, od końca 1944 roku do września 1947 roku. Zachęcił mnie do tego protest mieszkańców wsi Moniaki, spalonej przez „Zaporę”, którzy, miast uczczenia jego pamięci, domagają się poinformowania społeczeństwa „o krwawym oprawcy, który ma na sumieniu wielu niewinnie zamordowanych i obrabowanych” („Trybuna Ludu”, numer 15 z 28 lutego 1989 roku). Według niepełnych jeszcze danych, zgrupowanie „Zapory” dokonało, w ciągu swej trzyletniej działalności, 610 napadów terrorystyczno–rabunkowych, z czego 118 napadów na urzędy i instytucje państwowe, głównie posterunki milicji (69 napadów); urzędy gminne i pocztowe (27 napadów). Liczbę tę można by jeszcze zwiększyć o 26 napadów na pociągi i stacje kolejowe (do ogólnej liczby 144 napadów na urzędy i instytucje państwowe). Były to akcje o charakterze wyraźnie terrorystycznym. Ponad połowa poczynań zbrojnych „Zapory” (336 napadów) skierowana była przeciwko budowniczym nowej, powojennej rzeczywistości. I jeszcze jedna forma działalności zgrupowania „Zapory” zwraca na siebie uwagę. Są to tzw. akcje dochodowe, czyli po prostu napady rabunkowe na spółdzielnie i placówki handlowe, młyny, państwowe gospodarstwa rolne. Napadów tych odnotowano 112, nie licząc oczywiście zaboru mienia u chłopów – członków Polskiej Partii Robotniczej, czy sprzyjających władzy ludowej. To tylko pierwsza, rzec można ogólna, tytułowa strona działalności zgrupowania „Zapory”. Druga strona jest bardziej dramatyczna, wręcz nawet tragiczna, gdyż zawiera rezultaty działań terrorystycznych „Zapory”. W wyniku napadów, zasadzek z rąk bojówek „Zapory” zginęło 328 osób (znacznie więcej niż liczebność zgrupowania „Zapory”, w szczytowym okresie jego rozwoju – około 220 osób), zaś rany odniosły 73 osoby. Nie wliczam tu 18 osób uprowadzonych, których los pozostaje nieznany, ani 81 osób dotkliwie pobitych i poturbowanych. Ogólna więc liczba ofiar, wliczając rannych i poturbowanych przez bojówkarzy „Zapory”, sięga 500 osób. Nie można też pominąć rabunkowego aspektu działalności zgrupowania „Zapory”, tzw. akcji dochodowych. Zagarnięte zostało mienie, głównie społeczne, o wartości około 14 milionów złotych, według ówczesnych cen. Kto i do kogo strzelał? Dekutowski, jak można się zorientować z krótkiego biogramu w publikacji Jędrzeja Tucholskiego, nie należał do tzw. klas posiadających, nie był oficerem zawodowym. Zgłosił się na ochotnika do Wojska Polskiego w 1939 roku, internowany na Węgrzech, przedarł się do Francji, aby nadal walczyć. Na Wyspach Brytyjskich ukończył podchorążówkę, zdobywając upragniony stopień oficerski. Jako podporucznik cichociemny, przybył do okupowanego kraju, aby walczyć z okupantem, tu na miejscu, na rodzinnej ziemi. Zgrupowanie, które począł organizować we wrześniu 1944 roku i nad którym sprawował dowództwo do września 1947 roku, składało się w lwiej części z młodzieży chłopskiej. Milicjanci, żołnierze, działacze Polskiej Partii Robotniczej, ludzie opowiadający się za władzą ludową – to także chłopi, w znacznej części partyzanci. Przeciwko nim skierowana została broń zgrupowania „Zapory”. Zmusza to, zwłaszcza dziś, zwłaszcza młode pokolenia Polaków, do zadumy. Jakie motywy pchnęły młodego, 26–letniego Dekutowskiego na drogę walki z władzą ludową? Przysięga żołnierska na wierność Rządowi Emigracyjnemu? Obawa przed aresztowaniem? Wpojona mu nienawiść do obozu lewicy, uważanego za „agentów Moskwy”? Sądzę, że czynniki te, zwłaszcza w końcu 1944 roku, miały swój wpływ na postawę Dekutowskiego. Choć rzeczywistość była bardziej złożona. Można też przypuszczać, że Dekutowski, rekrutujący się z doborowej jednostki cichociemnych, był przygotowywany do działań w tzw. drugiej konspiracji, o tworzeniu której generał Tadeusz Bór–Komorowski meldował do Londynu w końcu 1943 roku, która miała inspirować „ducha walki oporu”, składać się z osób z wysokim autorytetem moralnym i politycznym. Za taki autorytet moralny i polityczny chciał się uważać Dekutowski, który podpisywał swe ulotki tekstem: „Wysłannik Armii Polskiej w Anglii, »Zapora«”. „Zapora” rozpoczął swoją zbrodniczą działalność już we wrześniu 1944 roku, występując jako oddział Armii Krajowej. Na terenie powiatu kraśnickiego (gmina Urzędów), dokonał morderstwa czterech milicjantów, jednego żołnierza i rolnika, sprzyjającego władzy ludowej. Symbolem Armii Krajowej posługuje się jeszcze w ciągu całego 1945 roku. Jeszcze 14 grudnia 1945 roku, „Zapora”, kwitując rekwizycję pieniędzy z poczty w Karczmiskach, napisał: „13990 złotych na rzecz Armii Krajowej”. Czyż można mieć pretensje, że tu i ówdzie działające zgrupowania i bojówki nazwano niesłusznie akowskimi, skoro ich dowódcy posługiwali się tym symbolem? Gdy tylko front przesunął się na Zachód, z początkiem 1945 roku, „Zapora” utworzył zgrupowanie zbrojne, które w połowie 1945 roku osiągnęło stan około dobrze uzbrojonych 220 osób. Włączył nawet w skład swego ugrupowania niektóre bojówki Narodowych Sił Zbrojnych. Nie stronił od spędzania sterroryzowanej ludności na wiece, na których wygłaszał przemówienia. 30 maja 1945 roku „Zapora” dokonał napadu na wieś Huta Turobińska (powiat krasnostawski), z której 32 mężczyzn walczyło na froncie (w tym 9 oficerów), a po spaleniu 9 gospodarstw wystąpił na wiecu, grożąc, że jeśli synowie chłopscy nie uciekną z wojska, cała wieś zostanie spalona. W okresie od stycznia do lipca 1945 roku (tj. do czasu utworzenia Rządu Jedności Narodowej) „Zapora” dokonał napadów na 20 posterunków Milicji Obywatelskiej, urządził 10 zasadzek na patrole milicyjne i wojskowe, zamordował 50 osób, dokonał 30 napadów rabunkowych. Nie sposób wyliczać tu wszystkich wyczynów „Zapory”. Ograniczę się do trzech wypadków, charakteryzujących działalność „Zapory”. 7 kwietnia, w południe, grupa „Rysia” (Stanisława Łukasika), ze zgrupowania „Zapory”, dokonała napadu na Izbę Skarbową w centrum Lublina. Zrabowano około 1,8 miliona złotych. Zaalarmowani napadem, przybyli funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. W walce poległ porucznik Antoni Kulbanowski. 10 maja, nazajutrz po zakończeniu działań wojennych i kapitulacji Niemiec hitlerowskich, „Zapora” napadł na posterunek Milicji Obywatelskiej w Bełżycach (powiat lubelski). Wyprowadzono zastępcę komendanta, Stanisława Golana, i czterech żołnierzy. Po kilku godzinach żołnierze powrócili, a Golan został w bestialski sposób zamordowany. W kilka dni później, 19 maja, „Zapora” dokonał napadu na posterunek Milicji Obywatelskiej w Kazimierzu Dolnym. Broniąc posterunku, polegli Stanisław Zawadzki i funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa, Józef Gruszecki. W czasie przebywania bojówkarzy „Zapory” na posterunku, nadjechali powracający z terenu milicjanci i żołnierze. Zostali zaatakowani. W walce polegli milicjanci, Stanisław Krupa, Julian Ptasiński, Marian Buda, Zygmunt Hrynicki, Władysław Kozioł, oraz dwaj żołnierze. Uprowadzony porucznik Wojska Polskiego, Głowacki, nie powrócił nigdy. W początkach lipca 1945 roku zgrupowanie „Zapory”, ścigane przez grupy operacyjne sił bezpieczeństwa, wskutek poniesionych strat w sprzęcie i ludziach, wyraziło chęć złożenia broni i zaniechania wszelkich akcji zbrojnych. Wydawać się mogło, że „Zapora”, po powołaniu Rządu Jedności Narodowej, po uznaniu go przez państwa zwycięskiej koalicji, doszedł do przekonania, że dość już przelano krwi polskiej (ze zgrupowania „Zapory” również ginęli młodzi ludzie, głównie synowie chłopów) i czas pomyśleć o odbudowie zniszczeń wojennych. „Zapora” nie wykorzystał tej szansy. Pozostał nadal w konspiracji, wraz z częścią swych sił. Nie usłuchał także wezwania pułkownika „Radosława” (Jana Mazurkiewicza), Komendanta Obszaru Centralnego Delegatury Sił Zbrojnych, o wyjściu z konspiracji (z 4 września 1945 roku). Odbudował swoje zgrupowanie, zreorganizował je, dzieląc na 13 mniejszych bojówek, o ogólnym stanie około 180 osób. Wraz ze zgrupowaniem, wszedł w struktury „Wolności i Niezawisłości”, jako „oddziały samoobrony”. Terror i bestialstwo. „Terror wobec społeczeństwa sprzyjającego władzy ludowej” – przekonywał „Zapora” dowódców swoich grup na odprawach – „jest gwarancją wygrania wyborów przez Polskie Stronnictwo Ludowe i Mikołajczyka”. Milicjanci, w tych latach, rekrutowali się głównie z młodzieży chłopskiej okolicznych wsi. Odwiedzali od czasu do czasu swoje rodziny. Nie uszło to uwadze „Zapory”. Na oczach najbliższej rodziny, mordowano ich. Zabitemu, w rodzinnym domu w Rozłapach (powiat zamojski), milicjantowi, Tadeuszowi Nowosadowi (z posterunku w Nieliczu) przypięto kartkę z napisem: „Zabity został za »Kruka«, »Zapora«” (26 grudnia 1946 roku). Dla sterroryzowania miejscowej ludności, „Zapora” urządzał napady na pociągi i stacje kolejowe. Legitymując pasażerów, wybierał członków Polskiej Partii Robotniczej, milicjantów i funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, których mordowano na oczach wszystkich pasażerów. 28 listopada 1946 roku, podczas napadu na stację kolejową w Zwierzyńcu (powiat zamojski), zamordowani zostali dwaj milicjanci z Komendy Powiatowej w Biłgoraju – Edward Krzyczek i Stanisław Zapora. Przy zwłokach pozostawiono kartki z napisem: „Wyrok wykonano. Grupa szturmowa »Zapory«”. Przed Referendum i wyborami do sejmu, zgrupowanie „Zapory”, na polecenie Komendy Okręgowej „Wolności i Niezawisłości”, skierowało uderzenie na wsie znane z demokratycznych przekonań. W 1946 roku dwukrotnie dokonano napadu na wieś Moniaki. Podczas pierwszego napadu, 24 czerwca, napastnicy zostali odparci przez miejscowych ormowców. Zdołali jednak podpalić dwa zabudowania chłopskie. W czasie drugiego napadu, 24 września, wtargnęli do wsi, podpalili zabudowania członków Polskiej Partii Robotniczej i Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej. Spłonęło 29 zagród chłopskich (około 100 budynków), w tym 15 zagród członków Polskiej Partii Robotniczej. Zabity został Sebastian Pochroń, a czterdziestu mężczyzn, uprowadzonych ze wsi, zostało poturbowanych w okolicznym lesie. Przed zakończeniem akcji, jeden z napastników wygłosił przemówienie, grożąc, że jeśli mieszkańcy Moniak nie przestaną popierać władzy ludowej, zostaną wyrżnięci do kolebki. „Zapora” nie żartował. Podczas napadów na wsie, wybierał zabudowania członków Polskiej Partii Robotniczej, mordował ich i palił ich zagrody. 6 marca 1946 roku, we wsi Pawłówek (powiat lubelski), zamordowano członka Polskiej Partii Robotniczej, Jana Drelicha, a jego zabudowanie spalono. 11 maja 1946 roku, w Gościeradowie (powiat kraśnicki), zostali zamordowani Józef Skupiński i Stanisław Maciejczyk – funkcjonariusz Milicji Obywatelskiej, a mieszkania tych chłopów, którzy otrzymali ziemię z reformy rolnej, zostały zdemolowane. Niejednokrotnie całe rodziny członków Polskiej Partii Robotniczej zostały wymordowane. W Gutanowie (powiat puławski), 11 czerwca 1946 roku, w czasie napadu na dom Jana Rojka, członka Polskiej Partii Robotniczej, zamordowano gospodarza i dwoje jego dzieci, Barbarę i Stanisława. 14 kwietnia 1946 roku uprowadzono, ze wsi Bęczyn Przedmieście (powiat kraśnicki), dwie siostry: Janinę i Sabinę Gajewskie, za popieranie władzy ludowej. Zmasakrowane zwłoki – obcięte języki i uszy, wybite zęby, wyrwane włosy – znaleziono 20 kwietnia. W nocy z 24 na 25 stycznia 1947 roku bojówka „Zapory” wydobyła, z grobu na cmentarzu w Kawęczynie (powiat lubelski), zwłoki chorążego Leopolda Długosza, byłego pracownika W.K.B.P. w Lublinie, który 21 stycznia 1947 roku poległ w walce z „Zaporą”, i sprofanowała je. Trudno mi pominąć fakt jeszcze jednego okrutnego mordu, dokonanego przez bojówkę „Samotnego”. W nocy z 30 na 31 grudnia bojówka ta dokonała napadu na lokal wyborczy w Jatutowie (powiat zamojski). Zamordowano czterech członków Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej, ochraniających lokal: Lesława Bednarczuka, Antoniego Bernaczeka, Stanisław Grabca i Józefa Koralczuka. Przy zwłokach pozostawiono kartkę z napisem: „Tak płaci i będzie płacił oddział »Zapory« zdrajcom ojczyzny”. Pod kartką umieścił swój podpis „Samotny”. Zdobędą się na odwagę? „Zapora” nie skorzystał z kolejnej szansy, jaką dawała amnestia z lutego 1947 roku. Mimo że podpisał deklarację amnestyjną, pozostał nadal w podziemiu. Nadal mordowano ludzi o demokratycznych przekonaniach. 18 czerwca 1947 roku, w Zaborzycach (powiat lubelski), dokonano napadu na dom Adama Cnoty i Piotra Olecha. Zamordowano Adama Cnotę, od kuli bandyckiej poległa 15–letnia Katarzyna Olech, jej matka, Władysława Olech, została ranna, a Piotr Olech został ciężko pobity. Wreszcie nadszedł kres dla „Zapory”. 16 września 1947 roku, wraz ze swym adiutantem i kilkoma dowódcami bojówek, został aresztowany. Na rozprawie sądowej zapadło sześć wyroków śmierci. Nie wszystkie zostały wykonane. Nikt nie może nikomu zabronić odprawiania modłów za „spokój duszy” najbardziej groźnego mordercy. Ale czyż sumienie „współtowarzyszy broni” Dekutowskiego – „Zapory”, jest aż tak spokojne, iż nie pozwala im myśleć o 328 ofiarach jego zbrodniczej działalności? Czyż nie jest przerażające to, że w jednym z kościołów (jak piszą w swoim proteście mieszkańcy wsi Moniaki) ma być wmurowana tablica „na rzecz upamiętnienia tego krwawego dowódcy”? Pytanie to wymaga jednoznacznej odpowiedzi. Domagając się likwidacji „białych plam”, nie wolno pomijać wstydliwych kart naszej przeszłości. Czyż tylko lewica polska popełniała błędy, a działalność prawicy polskiej była kryształowa, bez skazy? Czyż tylko jedna strona ma się bić w swoje piersi, nastawiając je na uderzenia swoich przeciwników, a druga strona nawet milczeć nie chce, a ciemne strony swojej działalności stara się okryć sztandarem narodowym? Skrucha obowiązuje nie tylko przy konfesjonale, ale również wobec narodu, wobec historii. Czy koledzy „Zapory” z „Wolności i Niezawisłości” nie mają w tej sprawie nic do powiedzenia? Mam wątpliwości, czy zdobędą się na odwagę.

Autor: Jan Ptasiński