Jest taka historia, że w tej celi była organizowana ucieczka z więzienia. Bo tak było, że w rogu celi był sedes, i od samego dołu było blachą zasłonięte, do samego sufitu, i w nocy robili dziurę. Ta dziura była gotowa, była zrobiona. Na dzień zaklejana była papierem i zsypywana proszkiem, a to było na ostatnim piętrze, i mieli uciekać – zejść na wartownię, zabrać broń i wydostać się na zewnątrz, na ulicę Rakowiecką. No i był kapuś (bo oni do celi wsadzali też kryminalistów), który to wydał. Przyjechała władza ludowa, świta – pan Humer, pan Różański, same znane nazwiska. Weszli do tej celi: „Wszyscy pod ścianę. Kto ma karę śmierci, proszę podnieść rękę do góry”. Podnieśliśmy ręce, no to w tej celi było – nie skłamię, jak powiem – siedemdziesiąt pięć, osiemdziesiąt procent kar śmierci. Czekali albo na jakieś ułaskawienie, zmniejszenie wyroku, lub rozstrzelanie po prostu. Jest taka historia, że tą celę rozbili wtedy. Weszli do celi, ten Humer krzyknął: „Oddziałowy! Proszę podać szczotkę na kiju!”. „Ooo – mówimy – draka! Widocznie wiedzą coś”. Właśnie tak było – wszedł, puknął w sufit, no i papier był, dziura była. Celę rozbili. Trafiłem na drugą celę, tak samo dużą. Tylu samo więźniów siedziało, i ze mną, w tej celi, siedział Hieronim Dekutowski pseudonim „Zapora” – oficer, major w czasie okupacji, cichociemny zrzucony z Anglii. Na ochotnika przyjechał do Polski, walczyć z Niemcami! Na spadochronie wyskoczył. Był w tej celi i miał karę śmierci. Jego oficerowie siedzieli ze mną – Tudruj Edmund, Wasilewski Arkadiusz i Nowicki. Bo Nowicki, ze mną, do tej celi został przeniesiony. To była jedna grupa i pocieszali się. Mnie Dekutowski mówił: „Waciu – po imieniu, bo był starszy ode mnie – ciebie ułaskawią, jesteś młody człowiek – ale mówi – my też mamy nadzieję, że nas ułaskawią, bo Nowicki jest kuzynem Dzierżyńskiego, krewnym Dzierżyńskiego”. Tak, to prawda. Nowicki to potwierdził później, bo po wyjściu z więzienia widywaliśmy się. W kościele, u świętej Anny, spotkaliśmy się. Rzucił mi się na szyję. On mi pisał pierwsze odwołanie od tego wyroku. No i Dekutowski mówi: „Nas ułaskawią, bo za Nowickim chodzi jakaś tam ciotka, która jest spokrewniona z Dzierżyńskim. Chodzi za tym ułaskawieniem. Tak, że nie wypada, żeby Nowickiego stracili”. Stało się. Ich trzech rozstrzelali, a Nowickiego ułaskawili. Był taki zwyczaj, że jak wychodzili z celi więziennej, to my się orientowaliśmy, że na zamordowanie idą, bo to się odbywało już po kolacji, albo przed kolacją, tak o szóstej wieczorem. Jak przychodzili i mówili: „Dekutowski! Wasilewski! Tudruj! Zabierajcie swoje rzeczy!”, wiadomo było – koniec. Kara śmierci. Oni się żegnali, była rozpacz wtedy. Oni zginęli, ich rozstrzelali. Na Mokotowie, na murze, jest wywieszone, że w tym miejscu, w tym więzieniu, zostali zamordowani niżej wymienieni patrioci polscy. Mój związek, tych skazanych na karę śmierci, zorganizował to.
Autor: Wacław Sikorski