Tajemnica cmentarza na Służewie

Przebywałem w więzieniu mokotowskim od około 15 sierpnia 1948 roku do 12 marca 1949 roku. Następnie wywieziono mnie do Rawicza. Byłem skazany za działalność zbrojną w ramach Ruchu Oporu Armii Krajowej. W końcu grudnia 1948 roku i przez styczeń 1949 roku przebywałem w celi numer 53. Była to cela rogowa, na najwyższym piętrze, od strony szpitala więziennego. Cela o rozmiarach około 14 metrów x 10 metrów, w której siedziało nas około 130 osób, w tym około 60 osób skazanych na karę śmierci, w tym około 15 Niemców skazanych za zbrodnie wojenne. W tej celi siedział major „Zapora” (jeżeli dobrze pamiętam nazwisko – Dekutowski), wraz z zastępcą, kapitanem Łukasiewiczem lub Łukasińskim (dokładnie nie pamiętam), oraz rotmistrzem Nowickim, który był Inspektorem oddziałów „Zapory”, rozmieszczonych na południowo–wschodnich terenach kraju. Było jeszcze trzech lub czterech oficerów „Zapory”. Była to organizacja „Wolność i Niezawisłość” i wszyscy byli skazani na karę śmierci. Aresztowani zostali w zasadzce (prawdopodobnie zdrada). Wszyscy oni nosili wojskowe mundury niemieckie. Tak ich ubrano w magazynie więziennym. Zostali rozstrzelani w styczniu lub lutym 1949 roku. Tylko rotmistrz Nowicki, którego widziałem w Rawiczu, został ułaskawiony. Rozstrzelani zostali w mundurach niemieckich, z metalowymi guzikami, i prawdopodobnie tak ich „pochowano”. Zwłoki wywożono (prawdopodobnie) wozami konnymi. Krążył dowcip, że wywozi „dziobaty w sinka”. Dziobaty to pracownik więzienia, który jeździł w sinego konia.

Autor: Stanisław Maksjan