Złowrogi cień „Zapory”

Od pewnego czasu, w środowisku poakowsko–winowskim Lublina, podejmowane były aktywne działania dla uhonorowania tablicą pamiątkową postaci majora Hieronima Dekutowskiego pseudonim „Zapora”, który w ostatnich latach okupacji był szefem „Kedywu” Inspektoratu Lubelskiego Armii Krajowej. Tablica ma być wkrótce wmurowana w kościele ojców Dominikanów w Tarnobrzegu – rodzinnym mieście Hieronima Dekutowskiego. Rósł na prawego Polaka. Urodził się w 1918 roku. W Tarnobrzegu ukończył szkołę podstawową, a następnie gimnazjum. W maju 1939 roku zdał egzamin maturalny. W okresie nauki działał w harcerstwie. Po ostatnich wakacjach nie było mu danym trafić do wymarzonej podchorążówki. Gdyby został na miejscu, być może związałby się z grupą „Odwetu”, założoną przez swego byłego nauczyciela, Władysława Jasińskiego, a następnie trafił do legendarnego oddziału partyzanckiego „Jędrusiów”. Wybrał inną drogę. Ochotniczo wstąpił do Wojska Polskiego, w październiku tego samego roku przedostał się na Węgry, a stamtąd, już w grudniu, wyjechał do Francji, gdzie kontynuował służbę wojskową. W 1940 roku ukończył Szkołę Podoficerską Czwartego Pułku Piechoty Drugiej Dywizji i rozpoczął naukę w Szkole Podchorążych Piechoty. Nie było mu danym jej ukończyć, gdyż w tym samym roku wyruszył na front ponownie walczyć z niemieckimi najeźdźcami. Ewakuował się z naszymi wojskami do Anglii, gdzie przydzielono go do Trzeciego Batalionu Pierwszej Brygady Strzelców, stacjonujących w Szkocji. W jednostce tej służył w stopniu kaprala, do 1941 roku, po czym został skierowany do miejscowości Dundee, gdzie ukończył Szkołę Podchorążych. Następnie, nadal w stopniu kaprala, służył w Pierwszej Brygadzie Strzelców. W rok później ukończył kurs motorowo–pancerny, przy Korpusie generała Maczka. Podczas tego szkolenia został zwerbowany do szkoły dywersyjnej, przygotowującej tzw. cichociemnych. Po przebyciu intensywnego i wyczerpującego szkolenia i okresu wyczekiwania, już w stopniu podporucznika, we wrześniu 1943 roku, został zrzucony z samolotu na spadochronie w okolicach Warszawy. Tu, po skontaktowaniu się z Komendą Główną Armii Krajowej, został skierowany do dyspozycji Komendy Okręgu Lubelskiego Armii Krajowej. Przydzielono mu oddział dywersyjny i wyznaczono teren działania – powiaty biłgorajski i zamojski. Od tej pory „Zapora”, występujący również pod fałszywym nazwiskiem Mieczysław Piątek, był podporządkowany bezpośrednio Inspektoratowi Zamojskiemu Armii Krajowej. Był energicznym, pełnym inicjatywy dowódcą. Przeprowadzał akcje przeciwko przesiedlonym w Zamojskie Niemcom i żandarmerii, likwidował konfidentów Gestapo. Do lipca 1944 roku jego oddział przeprowadził również około 50 akcji dywersyjnych, skierowanych przeciwko niemieckim pociągom i transportom. Pod koniec hitlerowskiej okupacji tej części kraju, został przeniesiony na teren Inspektoratu Lubelskiego i Puławskiego Armii Krajowej, gdzie objął dowództwo nad oddziałem, wchodzącym, jako tzw. „pierwszy pluton”, w skład zgrupowania występującego pod nazwą „Ósmego Pułku Piechoty Legionów”. Zdania, co do losów Hieronima Dekutowskiego i jego oddziału, w okresie, gdy Lubelszczyzna została wyzwolona i w kilku następnych miesiącach, są podzielone. Według jednych źródeł, chwilowo urlopował jego członków, a posiadaną broń ukrył, by, już w sierpniu 1945 roku, wznowić konspiracyjną – tym razem skierowaną przeciwko młodej władzy ludowej odradzającego się państwa – działalność. Według innych – oddział został rozbrojony, a sam „Zapora” do grudnia tegoż roku ukrywał się w Tarnobrzegu, nie prowadząc żadnej działalności. Gorące lato 1944 roku na Lubelszczyźnie i na innych terenach wyzwolonych przez Armię Radziecką; pierwsze dni wolności, czas pospiesznego formowania kolejnych oddziałów odrodzonego Wojska Polskiego, ale i czas rozterki, a niebawem także bolesnych dramatów, które dotknęły ludzi związanych z Armią Krajową. Niestety, historia nie dała wszystkim szansy, aby pod polskimi sztandarami pójść na Zachód, do końcowej rozprawy z hitlerowskim najeźdźcą. Szli, w lipcu i sierpniu 1944 roku, żołnierze Pierwszej Armii Wojska Polskiego na linię Wisły, przybliżyli się do płonącej Warszawy, ale niemal w tym samym czasie inne kolumny kierowano na Wschód, a wracali ci ludzie nieprędko, niektórzy dopiero po 10 latach. Nie ma jednej klarownie czystej odpowiedzi na pytanie o podłoże i czynniki sprawcze polskiej wojny domowej, z końca 1944 roku i lat następnych. Są natomiast trudne pytania. Zwłaszcza w kategorii moralnej, ona bowiem – w odniesieniu do opisanych tutaj dramatów, do drogi wybranej przez Hieronima Dekutowskiego – jest sprawą nadrzędną. Jeszcze po upływie blisko pięćdziesięciu lat od tamtych wydarzeń, zgrozę budzi wybór – decyzja o skierowaniu broni przeciwko tym, którzy opowiedzieli się za nową Polską. Wejście na drogę bratobójczych walk to wybór za który cena zawsze jest straszna. Dramatyczny zwrot. W styczniu 1945 roku „Zapora” wraca w Lubelskie i tworzy, na bazie dowodzonego wcześniej przez siebie plutonu, kolejny oddział dywersyjny. Od tego czasu zasłużona w partyzanckich bojach z hitlerowcami broń została zwrócona przeciwko rodakom i wyzwolicielom – żołnierzom Armii Czerwonej. Z bogatego rejestru, popełnionych przez bandę „Zapory”, oraz inne mu podporządkowane, zbrodni (nie wahał się współdziałać z niedobitkami Narodowych Sił Zbrojnych), wymienimy tylko te, które miały miejsce na terenach obecnego województwa tarnobrzeskiego. W kwietniu 1945 roku Hieronim Dekutowski zdecydował się na swego rodzaju demonstrację siły reakcyjnego podziemia, organizując rajd band, dowodzonych przez „Renka” i „Jura”. Przez powiat kraśnicki, udał się za San, w rodzinne strony, do województwa rzeszowskiego. Trasa jego rajdu znaczona była zbrojnymi napadami. 16 kwietnia zaatakowano i zdobyto posterunek Milicji Obywatelskiej w Annopolu, spalono w nim akta i uwolniono aresztowanych. W tym samym dniu w pobliżu Świeciechowa zaatakowano znienacka milicyjny patrol złożony z trzech funkcjonariuszy. Stanisława Skałę zabito na miejscu, zaś Stanisława Wawrzonka zamordowano po przewiezieniu do rodzinnych Świeciechowic. Dwa dni później, w Potoku Starym, w mieszkaniu obywatela Kulpy, napadnięto i rozbrojono funkcjonariusza posterunku Milicji Obywatelskiej, Stanisława Janika. Ludzie „Zapory” uprowadzili go w pole i ciężko pobili. 2 maja, w Bojanowie, banda „Zapory” zaatakowała i zdobyła tamtejszy posterunek Milicji Obywatelskiej, zabijając jego funkcjonariuszy, Wojciecha Bałuta i Józefa Machaja. Wkrótce potem, w tej samej miejscowości, napadła na, transportujących siano, żołnierzy Armii Czerwonej. Zabito trzech spośród nich, zabrano im broń i dwa samochody ciężarowe. 12 maja, napada na posterunek Milicji Obywatelskiej w Bełżycach, gdzie, po uprowadzeniu, morduje zastępcę jego komendanta, Stanisława Golana. 3 czerwca, napada, w Janowie Lubelskim, na żołnierzy Armii Czerwonej, konwojujących samochody z benzyną, którą rabuje. 20 czerwca kolejny napad bandy, dowodzonej przez „Juranda”, na posterunek Milicji Obywatelskiej w Polichnie. Gdy jego funkcjonariusze podjęli obronę, skruszono, przy użyciu ładunków wybuchowych, mury budynku. Strat w ludziach wówczas nie było. W początkach lipca grupie operacyjnej, złożonej z funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, Milicji Obywatelskiej i żołnierzy Wojska Polskiego, udało się, w lasach lipskich, rozbić bandy „Zapory”. Wkrótce potem, na polecenie Komendanta Okręgu Armii Krajowej, pułkownika „Wira”, ujawnił on część ludzi, a sam, z 15–osobową grupą najbardziej zaufanych, przeniósł się w Kieleckie, gdzie dokonał kolejnych napadów. Gdy jego grupa została, po raz kolejny, rozbita przez wojsko, „Zapora”, z dowódcami swych oddziałów, między innymi „Wisłą”, „Duchem”, „Jadzinkiem”, „Georgem” i „Grotem”, usiłując zbiec do amerykańskiej strefy okupacyjnej, przedostają się, przez niezbyt ściśle jeszcze strzeżoną granicę państwową, do Czechosłowacji. Niektórzy z jego podkomendnych wpadają w ręce tamtejszej Służby Bezpieczeństwa. Sam Hieronim Dekutowski dotarł ponoć aż do Pragi, ale wobec braku perspektyw kontynuowania podróży przez „zielone” granice, powrócił z niedobitkami swej kadry na Lubelszczyznę. W grudniu 1945 roku nawiązał kontakt z Inspektorem Lubelskiej „Wolności i Niezawisłości”, „Jungiem”, i podporządkował się, wraz ze swym oddziałem, tej reakcyjnej organizacji. Rejestru zbrodni „Zapory” ciąg dalszy. 11 marca 1946 roku został napadnięty posterunek Milicji Obywatelskiej w Chrzanowie, z którego zrabowano umundurowanie, broń i żywność. W nocy z 30 na 31 tego samego miesiąca napadnięto posterunek w Modliborzycach. Rozbrojono milicjantów i zabrano im mundury. 17 kwietnia grupa członków bandy „Zapory” dokonała zabójstwa Zenona Bartnika – funkcjonariusza tego posterunku. 11 maja podległa mu banda „Cygana” napadła na posterunek w Gościeradowie. Jego załoga podjęła nierówną walkę, podczas której polegli Józef Skupiński i Stanisław Maciejczyk. Bandyci spalili budynek posterunku, następnie zdemolowali mieszkania i pobili tych mieszkańców Gościeradowa, którzy otrzymali ziemię z reformy rolnej. 15 maja banda „Zapory” ponownie zaatakowała Gościeradów. Zabito wówczas Lucjana Kudralińskiego, któremu zrabowano wcześniej 80000 złotych, oraz dotkliwie pobito Józefa Cichockiego i obywatela Mazura. 28 tego samego miesiąca w Janowie Lubelskim zatrzymał się samochód z wyposażeniem kina objazdowego, z ochroną żołnierzy radzieckich, który podążał z Nowej Dęby do Zamościa. Dwóch oficerów, z kierowcą, udawało się do jadłodajni, gdy konwój zaatakowali penetrujący to miasteczko ludzie „Zapory”. W potyczce zginęli major Gwardii Korabiejczykow i kierowca Ławejko, zaś ciężkie rany odnieśli starszy lejtnant Szabałtanow i szeregowy Batrakow. W okresie poprzedzającym referendum „Zapora” zarządził nasilenie akcji agitacyjnej i wzmożenie działań terrorystycznych, skierowanych głównie przeciwko członkom Polskiej Partii Robotniczej, Związku Walki Młodych, Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej oraz urzędnikom administracji państwowej, funkcjonariuszom Urzędu Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej. Po nawiązaniu kontaktu i współdziałania z bandami Narodowych Sił Zbrojnych „Lisa” i „Rusinka”, 29 czerwca, „Żbik”, ze swymi ludźmi, napadł na posterunek kolejowy w Szastarce oraz transport żołnierzy radzieckich. Bandyci zabili wówczas komendanta Straży Ochrony Kolei, Władysława Pogorzałka, i 15–letniego chłopca, syna kierownika miejscowej spółdzielni rolniczo–handlowej. Zginęło też dwóch żołnierzy radzieckich. Łupem napastników padła broń palna. 4 grudnia tego samego roku banda „Zapory” napadła mieszkańców wsi Kocudza, którym zrabowała żywność, kilkanaście kożuchów i par obuwia, o wartości około 500000 złotych. Podczas strzelaniny, jaka wywiązała się z członkami miejscowej placówki Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej, zraniona została kobieta. Tego samego dnia, ludzie, podlegli Hieronimowi Dekutowskiemu, uprowadzili Jadwigę Stec – referenta propagandy K.P. Polskiej Partii Robotniczej w Kraśniku, za to, że, na łamach „Sztandaru Ludu”, skrytykowała reakcyjną działalność Miejskiego Zarządu Polskiego Stronnictwa Ludowego i członków spółdzielni „Przyszłość” w tym mieście. Apogeum aktywności band podległych „Zaporze” nastąpiło na początku stycznia 1947 roku, gdy atakowały one lokale wyborcze, nasiliły skrytobójcze mordy na funkcjonariuszach Urzędu Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej, oraz członkach Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej. Coraz bardziej jednak skuteczne akcje wojska i organów bezpieczeństwa zmusiły „Zaporę” do rozczłonkowania swego zgrupowania, które występowało wówczas pod równie szumną i buńczuczną, jak pozbawioną wszelkiego uzasadnienia nazwą „Pierwszy Partyzancki Oddział Ósmego Pułku Piechoty Legionów, w celu walki z sowieckim okupantem”. Już wcześniej zresztą – od września 1946 roku – poszczególne bandy, zwane „patrolami”, działały w terenie na własną rękę. „Zapora” przyznawał ich dowódcom szerokie uprawnienia. Mogły rabować i przeprowadzać akcje likwidacyjne (czytaj – mordować) na własną rękę i powiadamiać o tym Hieronima Dekutowskiego po fakcie. Akceptował on wszystkie działania swych podkomendnych i tym samym niejako je „legalizował”. Ciąg dalszy w sobotę.

Autor: Jan Grębosz