Protokół przesłuchania podejrzanego. Warszawa, dnia 28 kwietnia 1948 roku. Oficer śledczy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, Chimczak Eugeniusz, porucznik, przesłuchał podejrzanego: Wasilewskiego Arkadiusza, syna Stanisława (personalia w aktach). Pytanie: Powiedzcie o swojej działalności dywersyjnej, po zdezerterowaniu z Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego? Odpowiedź: Po zdezerterowaniu z Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, przyjechałem do Urzędowa i zamieszkałem u mojej siostry, Stec Marii. W końcu maja lub na początku czerwca 1945 roku, po dwóch dniach mego pobytu u siostry, do Urzędowa przyjechała banda „Zapory”, na pięciu samochodach, i ja zgłosiłem się do „Zapory”, osobiście, z prośbą o przyjęcie mnie do oddziału. „Zapora”, widząc mnie w mundurze Wojska Polskiego, zapytał się czy jestem dezerterem. Odpowiedziałem mu, że tak. Wtedy powiedział mi, żebym siadał na samochód razem z jego ludźmi. Z Urzędowa pojechaliśmy do lasu koło Bęczyna, i tam zostałem przydzielony do „Juranda”, którego oddział liczył około 70 ludzi. Tam otrzymałem broń kbk – niemiecki. W oddziale „Juranda” byłem przez cały czerwiec, do połowy lipca 1945 roku, i operowałem w lipskich lasach, w powiecie janowskim. Udziału w żadnych akcjach wówczas nie brałem. W lipcu 1945 roku, podczas akcji Wojska Polskiego w lasach lipskich, oddział „Juranda” zmuszony był wycofać się za San, jakieś dwa kilometry. Za Sanem zostaliśmy ostrzelani przez oddział Armii … Wasilewski Arkadiusz. –2–. … Czerwonej, i w czasie tej strzelaniny zgubił się nasz dowódca, „Jurand”. Po „Jurandzie” dowództwo nad naszą grupą objął „Jadzinek”, i po kilkudniowym pobycie za Sanem, z powodu ciężkiej sytuacji w terenie, zaczął ludzi zwalniać z oddziału. Ja wtedy wróciłem do Urzędowa i zaraz rozpoczął się okres ujawniania, tak, że przez dłuższy czas byłem w Urzędowie, nie obawiając się aresztowania. W sierpniu 1945 roku, na moje żądanie, od Komendanta placówki, Gajewskiego ps. „Oset”, w Urzędowie otrzymałem fałszywe dowody osobiste (karta rozpoznawcza, rejestracyjna) na nazwisko Krysiak Tadeusz. W październiku 1945 roku ujawniłem się w Lublinie, podając swoje fałszywe dokumenty na nazwisko Krysiak Tadeusz. Prawdziwego swego nazwiska nie podawałem. Po ujawnieniu z Urzędowa udałem się do Borowa, gmina Chodel, celem spotkania się z Wnukiem Stanisławem ps. „Opal”, który był zastępcą „Zapory”, ażeby ten wyszukał mi jakąś pracę. „Opala” nie zastałem. Spotkałem tylko porucznika „Wrzosa”, który powiedział mi, ażebym mu pomógł w przewiezieniu zrabowanego zboża. Z „Wrzosem” poszedłem do wsi Osiny, powiat Puławy. „Zrobiliśmy” trzy furmanki i pojechaliśmy na wieś Nowa Góra. Tam zabraliśmy około czternastu worków zboża i udaliśmy się do wsi Janów, gdzie złożyliśmy zrabowane zboże. Na noc zostałem u tego gospodarza, gdzie było złożone nasze zboże, i nad ranem zostałem aresztowany. Wasilewski Arkadiusz. –3–. W Lublinie, na Zamku, siedziałem dziesięć miesięcy i 12 października zostałem zwolniony. W drodze z Lublina do Urzędowa, w Chodlu, spotkałem ludzi z oddziału „Zapory”, a to „George’a” i „Motora”. Ci zaprowadzili mnie do „Renka”, którego prosiłem o pomoc pieniężną. „Renek” powiedział, że w tej sprawie porozmawia z „Zaporą”, i kazał mi za kilka dni zgłosić się do niego. Za kilka dni, z Urzędowa, od swojej siostry, poszedłem do Borowa, powiat Lublin, i tam skontaktowałem się z „Renkiem”, który wręczył mi 30000 złotych, mówiąc, że to przekazał dla mnie „Zapora” na leczenie się. Od 20 października 1946 roku z członkami bandy „Zapory” nie kontaktowałem się, do stycznia 1947 roku. W styczniu 1947 roku wróciłem znowu do „Zapory” i zostałem przydzielony do dywersyjnej grupy „Renka”, który grasował na terenie powiatu lubelskiego. W oddziale „Renka” byłem do mego wyjazdu zagranicę, i z jego rozkazu dokonywałem napadów, które wymieniłem w poprzednich protokołach. Na tym przesłuchanie przerwano. Protokół, zapisany zgodnie z moimi zeznaniami, przeczytałem i podpisuję. Wasilewski Arkadiusz. Przesłuchał: Chimczak.