Do Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w Warszawie. Hieronima Dekutowskiego, oskarżonego i skazanego na karę śmierci, w sprawie numer Sr 904/48. Prośba o łaskę. Wyrokiem Rejonowego Sądu Wojskowego w Warszawie, z dnia 15 listopada 1948 roku, zostałem skazany na karę śmierci. Zwracam się do Pana Prezydenta z prośbą o ułaskawienie mnie, a na obronę moją podaję, co następuje. Po złożeniu matury w roku 1939, znalazłem się w obliczu wypadków wojennych. Wstąpiłem do Armii. Po skończeniu Kampanii przeszedłem, wraz z oddziałem, na Węgry, poczem zgłosiłem się do Armii we Francji. Brałem udział w Kampanii Francuskiej, a po upadku Francji byłem ewakuowany do Anglii, gdzie, po odbyciu kursu spadochronowego, w 1943 roku zostałem zrzucony, w Polsce, pod Warszawą, do pracy wojskowej. Główna Komenda przydzieliła mnie na województwo lubelskie. Objąłem dowództwo oddziału partyzanckiego w Zamojszczyźnie. Prowadziłem akcje przeciwko wysiedlaniu Polaków z Zamojszczyzny i Biłgorajskiego. W oddziale tym miałem +– czterdziestu żołnierzy radzieckich, uciekinierów z niewoli i obozów niemieckich. Okoliczne placówki miały obowiązek kontaktowania ich z moim oddziałem, a przyjęcia ich dokonywali dwaj oficerowie radzieccy, będący w oddziale. W tym to czasie powstała nawet piosenka o tych jedynych pośród nas żołnierzach, mających wyszkolenie wojskowe: „Trzecia drużyna, Azmala drużyna, hen z dalekiego Kaukazu, jak stal hartowna w ogniu się trzyma, darmo nie strzela ni razu”. Świadkowie: Piotrowski (właściciel sklepu, Radecznica, powiat Zamość), Zdybel (właściciel młyna, Hosznia Ordynacka, powiat Biłgoraj), Stanisław Konrad (właściciel młyna, Hosznia Ordynacka, powiat Biłgoraj). Potem zostałem przeniesiony na Inspektorat Lublin–Puławy, w styczniu 1944 roku. Tu byłem dowódcą kilkunastu oddziałów (od 15 do 40 ludzi w oddziale) Kedywu, i w okresie czasu do lipca 1944 roku wysadziliśmy około 50 pociągów niemieckich, idących na front po linii Dęblin–Lublin–Kraśnik. Było dużo wypadków zupełnego zniszczenia transportów z wojskiem i amunicją. W tym czasie zniszczyliśmy stację pomp w Lublinie. Prowadziłem też kilka akcji zbrojnych przeciwko niemieckim oddziałom pacyfikacyjnym, przyczem zginęło wielu Niemców. Stosunek mój do oddziałów Armii Ludowej i Gwardii Ludowej w tym czasie polegał na współpracy. Kilkakrotnie otrzymywałem od nich sowieckie materiały wybuchowe. Ludności prześladowanej przez okupanta niosłem pomoc. W oddziale było trzech Żydów: dwóch zbiegłych z Warszawy, a jeden obywatel belgijski, uciekinier z obozu. W lipcu 1944 roku, w czasie wycofywania się Niemców, w potyczce z nimi zostałem ranny. W okresie przyjścia Armii Czerwonej i Armii Polskiej, leczę się u chłopa przez okres czterech miesięcy. W okresie tym nie jestem zorientowany o sytuacji w kraju. Ludzie moi dostali rozkaz, od podpułkownika „Nurta” i majora „Lucjana”, tj. z Komendy Okręgu, aby nie iść do Armii Polskiej. Dwóch kolegów, oficerów, którzy temu się nie podporządkowali, dostało wyrok śmierci od organizacji. Na skutek tego nie wstąpiłem do Armii, przez co popełniłem wielki błąd, który zaważył na całej mojej przyszłości i zadecydował o mojej przynależności do nielegalnej organizacji. Trwając w konspiracji w lasach Lubelszczyzny, początkowo jako dowódca grupy, a od maja 1946 roku jako dowódca grup „Wolności i Niezawisłości” na Inspektoracie Lubelskim (powiaty Lublin i Lubartów), prowadziłem nieuniknione, a związane z naszym bytowaniem akcje „obronne” i „dochodowe”. Było to takie samo zło, jak i sam fakt naszego istnienia w konspiracji – wszakże jedno i drugie zło było nieuniknione, dopóki nie wyszła amnestia. Zaznaczam, że na moim terenie było dużo grup dzikich i grup Narodowych Sił Zbrojnych, które podszywały się pod działalność moich grup, obciążając mnie bardzo w oczach władz, za co nie ponoszę odpowiedzialności, a co w postaci długich rejestrów przestępstw zostało wprowadzone do akt sprawy. Również i sieć konspiracyjna „Wolności i Niezawisłości”, dla ułatwienia zachowania tajemnicy i bezpieczeństwa, markowała swoją działalność moim imieniem. Amnestia dała nam możność powrotu do legalnego życia. O uregulowaniu stosunku mego i ludzi do Państwa Polskiego myślałem od dawna. Amnestia umożliwiła mi przeprowadzenie tego. Już 8 lutego 1947 roku, w porozumieniu z kolegami, na spotkaniu z pułkownikiem Hańskim, szefem Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego Warszawa, podpisałem plan przeprowadzenia ujawnienia oddziałów. Po zameldowaniu, przeze mnie, w Komendzie Okręgu o tym, dostałem rozkaz wycofania się z powziętej akcji i oczekiwania na dyrektywy, ponieważ Okręg prowadzi rozmowy, w celu uwolnienia aresztowanych, i że oddziały leśne miały być atutem w zamierzonych osiągnięciach. Na skutek tego, wbrew rozkazom, przeprowadzam ujawnienia pojedyncze, dając pisemne skierowania mym podwładnym do Komisji Urzędu Bezpieczeństwa, na co dowód mieści się na kartach 309 i 311 akt śledztwa. Uważam, że rzeczywiste moje ujawnienie nastąpiło 8 lutego 1947 roku. Od tego czasu grupy zaprzestały wszelkiej działalności – nawet dochodowej. Działalność moją, nad kompletnym rozładowaniem terenu, rozpoczętą przeze mnie w dniu 8 lutego 1947 roku, utrudnił Okręg, wydając, dopiero na kilka dni przed 25 kwietnia 1947 roku, w prasie legalnej, rozkaz ujawnienia się. Taka działalność Okręgu i parcie ludzi do ujawnienia się spowodowały chaos w terenie (dużo ludzi się rozeszło). Potraciłem kontakty… Na mój meldunek, że kompletne ujawnienie nie nastąpiło, przyjechał pułkownik „Drugak”, w maju 1947 roku, i wspólnie z szefem Urzędu Bezpieczeństwa Lublin, pułkownikiem Tatajem, „Drugak” kazał mi się ujawnić, co też uczyniłem powtórnie 22 czerwca 1947 roku. Poczem pułkownik „Drugak” zaniechał sprawy ujawnienia terenu, oświadczając, że chodziło mu tylko o moje ujawnienie, a o ludzi nie chodzi. Widząc niewłaściwe załatwienie spraw przez Komendę – na prośbę kolegów – pomijając Okręg – zwróciłem się do Urzędu Bezpieczeństwa Lublin z propozycją ujawnienia nie tylko mnie, ale wszystkich grup. Urząd Bezpieczeństwa Lublin nie znał mego nastawienia i rozmowy przerwał. Nie chcąc pokazywać się w terenie – wobec niepomożenia ludziom zapatrzonym w dowództwo „Wolności i Niezawisłości” – do ich ujawnienia – byłem zgnębiony moralnie tym, że ludzie, którzy zawierzyli górze „Wolności i Niezawisłości”, nadal cierpieli, znajdując się w konflikcie z prawem – postanowiłem usunąć się z Polski, aby nie było dla nikogo najmniejszej okazji występować w moim imieniu. To był jedyny motyw, który mnie skłonił do powzięcia postanowienia opuszczenia granic Polski. Cała moja działalność, w okresie od 8 lutego 1947 roku do chwili aresztowania, nie była działalnością w organizacji, a była pracą nad ujawnieniem, i niczego, poza tą działalnością, po okresie amnestyjnym, nie przedsiębrałem. W tym stanie sprawy, w okresie jeszcze przedamnestyjnym, zrozumiałem szkodliwość mojej działalności i szczerze ubolewam nad okresem mojej pracy w „Wolności i Niezawisłości”, gdyż zrozumiałem, że była to praca szkodliwa dla Polski. Proszę Pana Prezydenta o darowanie mi życia, abym w przyszłości mógł naprawić zło, które uczyniłem dla Polski. 18 listopada 1948 roku. Dekutowski Hieronim.