Protokół przesłuchania Hieronima Dekutowskiego z 4 października 1947 roku

Protokół przesłuchania podejrzanego. Będzin, 4 października 1947 roku. Oficer śledczy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, porucznik Jerzy Kędziora, przesłuchał podejrzanego: Dekutowskiego Hieronima ps. „Zapora”. Pytanie: W protokole z dnia 29 września bieżącego roku zeznaliście, iż w końcu kwietnia 1945 roku, wraz z podległymi wam oddziałami dywersyjnymi, przeszliście za San. Proszę wyjaśnić w jakim celu tam udaliście się i na czyj rozkaz? Odpowiedź: Celem tej wyprawy było usunięcie się, na pewien czas, z zagrożonego i obstawionego przez Organa Bezpieczeństwa Publicznego terenu. Rozkaz przerzucenia się za San ja sam wydałem „Renkowi” i „Jurowi”. W wyprawie tej, pod moją komendą, brało udział do czterdziestu ludzi, uzbrojonych w broń maszynową (ręczne karabiny maszynowe), automaty, kabeki i krótką. Pytanie: Podajcie jakie akcje terrorystyczne przeprowadziliście podczas tej wyprawy? Odpowiedź: Najpierw, przy końcu kwietnia 1945 roku, w drodze w Janowskie, koło wsi Świeciechów, gmina Annopol, powiat Kraśnik, spotkaliśmy czterech czy pięciu milicjantów. Wywiązała się walka, w wyniku której zastrzeliliśmy dwóch z nich, pozostali wycofali się do lasu. W czasie tej walki, od pocisków zapalających z broni maszynowej, zapaliła się chata i spłonęły zabudowania jednego gospodarza. Po zabiciu tych dwóch milicjantów udaliśmy się do wsi Świeciechów, … Dekutowski Hieronim. Strona 2. … tam rozbroiliśmy posterunek Milicji Obywatelskiej, akta spaliliśmy oraz uwolniliśmy czterech aresztowanych akowców. Ze Świeciechowa pojechaliśmy w kierunku na Zaklinów. Później, dalej, w okolicach Radomyśla, przeprawiliśmy się za San. W dalszym marszu udaliśmy się do Grębowa (powiat Nisko) i w okolicy tej wsi z jakiejś gorzelni zrabowaliśmy beczkę spirytusu gorzelnianego o pojemności 100–200 litrów. Spirytus ten częściowo sami wypiliśmy, a część rozdaliśmy. W dalszej drodze naszej wyprawy, we wsi Bojanów (powiat Nisko), rozbroiliśmy posterunek Milicji Obywatelskiej i zniszczyliśmy akta. Z ludzi nikogo nie zlikwidowaliśmy. Dalej poszliśmy w kierunku Niska. W lesie, niedaleko od wsi Stale, spotkaliśmy naprzeciw nas jadące dwa samochody Armii Czerwonej z prasowanym sianem. Otworzyliśmy ogień po nich. W wyniku starcia zabiliśmy jednego lub trzech żołnierzy Armii Czerwonej (dokładnie nie pamiętam), a pozostałym kilku zabraliśmy broń i puściliśmy w lasy. Samochody zabraliśmy. Samochodami tymi pojechaliśmy z powrotem za San, w powiat biłgorajski. Wszystkie powyższe akcje miały miejsce w miesiącu maju 1945 roku. Z Biłgorajskiego pojechaliśmy w powiat lubelski, do Bełżyc. W Bełżycach rozbroiliśmy posterunek Milicji Obywatelskiej, akta zniszczyliśmy i na mój rozkaz „Miś” zlikwidował milicjanta z posterunku Bełżyce, zaś dwóch obecnych tam żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego zabraliśmy ze sobą i po tym puściliśmy na wolność. Dekutowski Hieronim. Strona 3. Pytanie: Opowiedzcie o dalszych waszych akcjach terrorystycznych? Odpowiedź: Po Bełżycach, przy końcu maja 1945 roku, pojechaliśmy do wsi Ewunin (powiat Kraśnik), gdzie stacjonował oddział dywersyjny „Juranda”, który, wraz z całą kompanią, zdezerterował z Wojska Polskiego. We wsi Ewunin nastąpiło spotkanie i ja podporządkowałem sobie „Juranda” i jego oddział. Następnie, na mój rozkaz i pod moim dowództwem, „Jurand” i jego oddział udał się na samochodzie do wsi Wojciechów, gdzie rozbroiliśmy posterunek Milicji Obywatelskiej, akta spaliliśmy, po czym zrabowaliśmy spółdzielnię. Wartość zrabowanych artykułów nie była wyższa jak kilka tysięcy złotych. Oddział „Juranda” liczył około 40–50 ludzi. Po powyższej akcji dołączyliśmy do reszty moich oddziałów stacjonujących koło wsi Ewunin. Następnie oddział „Juranda” pozostawiłem w terenie (gdzie, dokładnie nie pamiętam), przydzielając im jeden samochód ciężarowy – Sowietów. Przy tym wyjaśniam, w uzupełnieniu podanych wyżej faktów, że w maju 1945 roku, w okolicach Niska, „Miś” zrabował jeden samochód (amerykański) ciężarowy – własność jakiejś spółdzielni. Po zabraniu, od żołnierzy Armii Czerwonej, dwóch samochodów (też amerykańskie), posiadaliśmy trzy. Jeden z nich zepsuł się w drodze i spaliliśmy go. A więc, po przydzieleniu „Jurandowi” jednego samochodu, mnie pozostał jeden. W końcu maja lub w początkach czerwca 1945 roku, na mój rozkaz i pod moim dowództwem, … Dekutowski Hieronim. Strona 4. … jeden samochód, wraz z trzydziestoma paroma czy czterdziestoma ludźmi, pojechał do Kazimierza nad Wisłą. Tam, po rozbiciu posterunku Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa, na mój rozkaz zlikwidowano dwóch milicjantów, a w czasie boju obstawa akcji zlikwidowała szofera Armii Czerwonej, jadącego samochodem ciężarowym, i czterech lub pięciu milicjantów i żołnierzy Urzędu Bezpieczeństwa, jadących furmankami od strony Puław. Dekutowski Hieronim. Po akcji w Kazimierzu pojechaliśmy w teren i, nie pamiętam już w jakiej miejscowości, połączyliśmy się z oddziałem „Juranda”. W czerwcu 1945 roku do moich oddziałów przyjąłem oddziałek pod dowództwem „Jerzego” (były oddział Narodowych Sił Zbrojnych), liczący około 20 ludzi, uzbrojonych w broń maszynową. Przyjęcie to miało miejsce gdzieś w powiecie lubelskim. Po tym, całą siłą (moje oddziały, „Juranda”, „Jerzego”), pojechaliśmy do wsi Bychawa, gdzie rozbroiliśmy posterunek Milicji Obywatelskiej, akta zniszczyliśmy, następnie zrabowaliśmy spółdzielnię. Wartości zrabowanych rzeczy nie pamiętam. Po tym, jednym samochodem, a reszta pieszo, poszliśmy do wsi Huta Turobińska (wieś pepeerowska), gdzie posililiśmy się i zamieniliśmy z chłopami bieliznę (naszą, brudną i zniszczoną, na czystą). Gdzieś w połowie czerwca 1945 roku miałem spotkanie z dowódcą oddziałów dywersyjnych organizacji „Armia Krajowa” (Delegatury Sił Zbrojnych), „Podkową”, w Hoszni, powiat Biłgoraj. Na spotkaniu tym wymieniliśmy między sobą informacje o sytuacji na terenach naszych Inspektoratów („Podkowa” był dowódcą na terenach … Skreślono: „nieudanym”. Dekutowski Hieronim. Strona 5. … Inspektoratu Zamojskiego), o naszej działalności i poglądy na temat działalności na przyszłość. Mniej więcej w połowie czerwca 1945 roku „Jagodę” i ludzi „Jura” wysłałem do Janowa Lubelskiego, gdzie, jak mi doniósł goniec z Janowa, stały cztery samochody wojskowe, ciężarowe, celem zabrania ich. Samochody te zabrano i sprowadzono na miejsca postoju moich oddziałów (około 10 kilometrów od Janowa). Na samochody te załadowałem swoje oddziały i pojechałem do osady Urzędów. W Urzędowie rozbroiliśmy posterunek Milicji Obywatelskiej, zabraliśmy mundury i płaszcze wojskowe, akta posterunku Milicji Obywatelskiej spaliliśmy i odjechaliśmy w stronę Józefowa. Nocowaliśmy w lesie, a następnego dnia rozbroiliśmy posterunek Milicji Obywatelskiej w Józefowie i spaliliśmy akta. Po wyjeździe z Józefowa, przejeżdżając koło browaru w Kluczkowicach, zetknęliśmy się tam ze stojącymi wewnątrz dwoma samochodami, skąd sypnięto do nas z ciężkiego karabinu maszynowego. Zaatakowaliśmy ich i w wyniku walki zastrzeliliśmy trzech żołnierzy sowieckich, przy ciężkim karabinie maszynowym, i jeszcze kilku innych – dokładnie nie pamiętam. Pozostali uciekli. Z naszej strony było dwóch rannych. Zabraliśmy stamtąd dwa ciężkie karabiny maszynowe i inną broń, i pojechaliśmy do Kolonii Ratoszyn, gmina Chodel, i tam zakwaterowaliśmy. Nad ranem zostaliśmy zaatakowani przez wojsko sowieckie i musieliśmy wycofać się, zostawiając samochody ze zdobytą bronią i materiałami. Straciliśmy wtedy jednego zabitego i trzech rannych. Strat po stronie przeciwnej nie znam. Nadpisano: „i poglądy na temat”. Dekutowski Hieronim. Strona 6. Po walce tej wycofaliśmy się w lasy dzierzkowskie i janowskie. „Jurand” i „Jagoda” poszli, ze swoimi oddziałami, na tereny Inspektoratu – „Jurand” na teren Janowskiego, „Jagoda” na tereny powiatu lubelskiego. Dodaję, iż w czasie akcji na samochody wojskowe w Janowie, grupę „Jerzego”, dowódcą której mianowałem kapitana „Wisłę”, pozostawiłem na terenach powiatów biłgorajskiego i zamojskiego. Po tym nastąpiło ujawnienie, zdanie broni, a ja, z częścią ludzi, udałem się na ziemie zachodnie Polski, po tym na Czechosłowację i z powrotem do Polski. Dekutowski Hieronim. Na tym przesłuchanie przerwano. Protokół odczytałem osobiście i jest zgodny z moimi zeznaniami. Dekutowski Hieronim. Przesłuchał: Jerzy Kędziora, porucznik.