Protokół przesłuchania Romana Grońskiego z 7 października 1947 roku

Protokół przesłuchania podejrzanego. Będzin, dnia 7 października 1947 roku. Oficer śledczy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, porucznik Jerzy Kędziora, przesłuchał podejrzanego: Grońskiego Romana ps. „Żbik” (personalia w aktach). Pytanie: Opowiedzcie o dalszej waszej działalności, w oddziałach terrorystycznych „WiN”, w roku 1946? Odpowiedź: Od pierwszych dni kwietnia 1946 roku, na rozkaz „Zapory”, pozostawałem na terenie wsi Radlina, Ratoszyna, Ludwinowa, Łopiennika, Majdanu Radlińskiego i innych – na terenie trzech gmin: Chodel, Wilkołaz i Urzędów, powiat Lublin, celem rozbicia grasujących na tym terenie bandytów, nienależących do żadnej organizacji, odebrania im broni i przepędzenia ich stąd. W miesiącu kwietniu 1946 roku miałem do pomocy „Zbyszka” Sochackiego. Nasza akcja przeciw tymże bandytom miała też aspekty propagandowe – stworzenie atmosfery dla nas przychylnej wśród chłopów i pokazanie im, iż my, a nie Milicja, tępimy bandytów. Poza tym odbieraliśmy bandytom broń, i zrabowane mienia, i przywłaszczaliśmy sobie. Gdzieś w połowie kwietnia 1946 roku rozpracowałem bandę Wiertela z Ludwinowa. Jego samego i jego zastępcę, na rozkaz „Zapory”, zlikwidowałem w Ludwinowie, w ich domach. Dowódcą tej bandy był Wiertel Stefan, a jego zastępcą Kołodziej, … Groński Roman. Strona 2. … imienia nie pamiętam. Pozostałych, młodych chłopców, rozpędziliśmy, odbierając im broń. Ogółem zabrałem od tej bandy cztery kabeki i trzy lub cztery pistolety. Broń tą dałem ludziom z oddziału „Zapory”. W końcu kwietnia lub na początku maja 1946 roku, w Majdanie Radlińskim, od sołtysa tejże wsi, będącego paserem, Gorajka, odebraliśmy konia, którego Wiertel i Kołodziej skradli w majątku Matczyn, gmina Bełżyce. Konia tego, po kilku dniach, przekazałem osobiście „Renkowi” lub samemu „Zaporze”. Po tym, od innego współpracownika czy pasera Wiertela, Gorajka Józefa, ze wsi Zakącie, gmina Chodel, także zabraliśmy konia. Koń ten pochodził z kradzieży i u tegoż Gorajka był bodajże na przechowaniu. Tego konia, tak samo jak poprzedniego, przekazałem „Renkowi” albo „Zaporze”. W początkach maja 1946 roku „Zbyszek” poszedł wraz z „Zaporą”. „Zapora” zaś polecił mi dobrać sobie kilku odpowiednich ludzi. W dniu 3 maja 1946 roku „Zapora” odczytał mi rozkaz Komendy „WiN”, mianujący mnie i kilku innych podporucznikami. W maju zwerbowałem do oddziałów „Zapory” Tyrę Waleriana ps. „Walerek” – „Zuch”, Domańskiego Jana ps. „Boy” i Czubę Stanisława ps. „Wojciech”. W połowie czerwca 1946 roku, we wsi Ludwinów, gmina Chodel, odbyłem odprawę z zastępcą „Zapory”, kapitanem „Wisłą”, który przyjechał do mnie, razem z „Wrzosem” … Groński Roman. Strona 3. … i swoją ochroną – „Ślipkiem” i „Morwą”. Na odprawie tej „Wisła” mianował mnie dowódcą grupy specjalnej, która ma wykonywać rozkazy tylko „Zapory”, jego i porucznika „Renka”. „Wisła”, w związku ze zbliżającym się głosowaniem ludowym, polecił mi propagować głosowanie dwa razy „nie” i raz „tak”. Wręczył mi jedną ulotkę „WiN”–owską na temat głosowania, polecając wykorzystać ją jako wzór i – po przepisaniu większej ilości – rozkolportować wśród chłopów. Dał mi również polecenie, by namawiać ludzi do niewstępowania do Polskiej Partii Robotniczej, Związku Walki Młodych i Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej, zaś w stosunku do tych, którzy wstąpią do wymienionych organizacji stosować terror. Bardziej aktywnych działaczy wyżej wymienionych organizacji można było nawet likwidować. Zadanie to miałem wykonać na terenie gmin Chodel, Wilkołaz i Urzędów. Treść ulotki była następująca: „Uwaga! Kto nie chce popierać Rządu Żydokomuny w głosowaniu ludowym, niech głosuje dwa razy »nie« i raz »tak«”. Podpisane: „Armia Podziemna”. Dodaję, iż „Wisła” nadał mojej grupie nazwę „3/IV”. Zalecił mi stale, około 15 każdego miesiąca, składać szczegółowe sprawozdania ze wszystkich akcji terrorystycznych i rabunkowych, przeprowadzonych przez moją grupę, i wyliczenia z wydanych pieniędzy. Sprawozdania te polecił mi składać na ręce porucznika „Renka” lub sobie bezpośrednio. Po otrzymaniu powyższych rozkazów, ja i „Walerek” – „Zuch”, przepisaliśmy, odręcznie, około dwieście sztuk ulotek propagandowych, … Groński Roman. Strona 4. … w sprawie referendum, po czym każdy z nas czterech (ja, „Zuch”, „Boy” i „Wojciech”) wziął część tych ulotek i rozkleiliśmy je we wsiach, na terenie wymienionych trzech gmin, przy czym przeprowadzaliśmy zalecaną nam akcję przeciw Polskiej Partii Robotniczej, Związkowi Walki Młodych i Ochotniczej Rezerwie Milicji Obywatelskiej. Terroru nie stosowaliśmy, ponieważ nie mogliśmy stwierdzić, czy ktoś zapisał się do Polskiej Partii Robotniczej, Związku Walki Młodych czy Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej. W drugiej połowie lub przy końcu czerwca 1946 roku „Zapora” polecił mi wyjechać na tereny Janowskiego, celem nawiązania kontaktu z grasującymi tam bandami „Zawiszy” i „Jania” (Narodowe Siły Zbrojne), oraz bym, po nawiązaniu kontaktu, umówił spotkania „Zapory” z „Zawiszą” i „Janiem”, celem zaznajomienia się z nimi i ewentualnej współpracy. W drodze do Janowa Lubelskiego (jechałem wraz z podległymi mi trzema ludźmi) postanowiłem zrabować kasę na stacji kolejowej Szastarka. „Zucha”, „Boya” i „Wojciecha” wysłałem na stację, a sam pozostałem między domami, przy torach. Nadjechał transport z żołnierzami sowieckimi. Kilku Sowietów wyskoczyło z wagonu i zobaczyli mnie. Chciałem uciec, ale nie miałem gdzie. Widząc zbliżającego się oficera sowieckiego, zastrzeliłem go. Nadbiegł drugi, strzelając z automatu. Puściłem serię z automatu (M.P.), zabijając i jego. Zaczęła się strzelanina. Nie mając wyjścia z sytuacji, zaczęliśmy krzyczeć i wydawać rozkazy oficerom (wymieniałem pseudonimy różne), by zajmowali stanowiska ogniowe ręcznych karabinów maszynowych i ręcznych pistoletów. Jednocześnie strzelaliśmy wszyscy z posiadanej broni. Nadpisano: „oficera”. Groński Roman. Groński Roman. Strona 5. Sowieci, myśląc, że jest nas dużo i widząc, że my, rzucając rozkazy, nacieramy na nich, wycofali się na drugą stronę wagonów i do pobliskiego lasu. W tej chwili nadjechał, ze strony przeciwnej (od Kraśnika), drugi pociąg i zobaczyliśmy wyglądające czapki Wojska Polskiego. Zrobiliśmy podobny szum, jak przed tym, co w efekcie spowodowało ucieczkę części żołnierzy. Kilku zatrzymaliśmy, zabraliśmy im płaszcze i – biorąc sobie do pomocy dwóch chłopów – uciekliśmy wzdłuż toru w las, a po tym na Janów Lubelski. Zatrzymując ten drugi pociąg, rozbiłem lokomotywę granatem angielskim. Z akcji w Szastarkach zabraliśmy kilka płaszczy i czapek sowieckich, dwa pistolety i pięć lub siedem karabinów. W czasie tej akcji zastrzeliliśmy pięciu czy sześciu żołnierzy i oficerów sowieckich, i jednego oficera Wojska Polskiego (tak później mówili ludzie). Przebrani za żołnierzy sowieckich, szczęśliwie przejechaliśmy przez kilka wsi i dojechaliśmy pod Janów Lubelski. W okolicznych lasach nawiązaliśmy kontakt i spotkaliśmy „Zawiszę”, „Jania” i „Błyska”, oraz „Wołyniaka” – dowódców oddziałów terrorystycznych Narodowych Sił Zbrojnych. Porozumiałem się z nimi i podałem im kontakt na „Zaporę”, celem odbycia rozmów. Po tym, wraz ze swoimi trzema ludźmi, powróciłem na … Groński Roman. Strona 6. … swój teren. W końcu czerwca lub na początku lipca 1946 roku, ponieważ nie mieliśmy pieniędzy, zrabowaliśmy kasę stacji kolejowej w Leśniczówce, gmina Wilkołaz, zabierając siedem tysięcy pięćset złotych. W czasie tej akcji zatrzymaliśmy dwa pociągi przed sygnałami (baliśmy się, by tam nie było wojska). W uzupełnieniu treści dyspozycji i rozkazów, które otrzymałem od „Wisły” (w połowie czerwca 1946 roku), jako dowódca specjalnej grupy likwidacyjnej – „3/IV” – dodaję, iż „Wisła” polecił mi wszystkich napotkanych pracowników Urzędu Bezpieczeństwa likwidować. W końcu czerwca 1946 roku, przechodząc, w czwórkę, przez wieś Dobrowola, gmina Wilkołaz, dowiedziałem się, że jest tutaj pracowniczka Urzędu Bezpieczeństwa, Pałkówna Zofia. Poszliśmy do domu Pałki i dowiedzieliśmy się, że Zofia jest w domu, na urlopie, razem z koleżanką z Urzędu Bezpieczeństwa z Warszawy. Zabraliśmy ich legitymacje (niebieskie – prawdopodobnie z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego) i poczekaliśmy aż przyjdą z lasu, gdzie poszły na jagody. Gdy przyszły (nazwiska drugiej nie pamiętam), obcięliśmy im włosy (nożyczkami), wywieźliśmy do drugiej wsi i tam, grożąc, że, jeśli będą nadal pracować w Urzędzie Bezpieczeństwa, zlikwidujemy, puściliśmy je do domu. Dodaję, że od ojca Pałkównej zabraliśmy konia i po tym albo sprzedaliśmy go, albo oddałem go „Zaporze”. W tym też czasie do grupy mojej przyjąłem znajomego „Walerka” – Wielusa, Wilgusa lub podobne nazwisko, któremu nadałem pseudonim … Groński Roman. Strona 7. … „Barłoga”. W początkach lipca 1946 roku rozpracowałem bandę rabunkową Strugi Jana, czy Józefa, działającą na terenie gmin Niedrzwica i Wilkołaz, w sile około 10 ludzi. Banda ta posiadała dwa ręczne karabiny maszynowe, więc postanowiłem ją rozbroić. Dwa czy trzy razy spotkałem Struga i – pod groźbą – zdał mi broń – jeden ręczny karabin maszynowy, „Diechtierowa”, i trzy talerze zapasowe, dwa kabeki i jeden granat angielski, oraz zobowiązał się, że nie będzie więcej robił napadów rabunkowych, a gdy na tym terenie zdarzy się jakiś rabunek, to on musi go wykryć, bo w przeciwnym razie dostanie kulę w łeb. Strug powiedział mi, kto należał do jego bandy. Pamiętam, że należeli tam dwaj czy trzej bracia Struga, szwagier Struga – Niezbecki, i Janik, zdaje się, Józef. Obecnie, jak mi jest wiadomo, Janik pracuje w Urzędzie Bezpieczeństwa, gdzieś w Lublinie, a poszedł tam po tym, jak rozbiłem bandę Struga. Ludzie z wsi, gdzie grasowała banda Struga, znają go i jego napady. W tym czasie do swojej grupy przyjąłem jeszcze dwóch ludzi, a to: Pochronia Edwarda, z Urzędowa, któremu nadałem pseudo „Lordzik”, i znajomego „Walerka”, Tadka, któremu nadałem pseudo „Herb”. W tym czasie uzbrojenie mojego oddziału stanowiły dwa ręczne karabiny maszynowe, jeden automat pepesza, jeden M.P. i dwa kabeki. Też w początkach lipca 1946 roku, na rozkaz „Zapory”, udałem się, wraz z „Uskokiem”, w okolice wsi Jawidz, … Groński Roman. Strona 8. … celem zabrania ciała „Zbyszka”, adiutanta „Zapory”, i „Tarzana”. Od „Zapory” otrzymałem wówczas jeszcze jeden ręczny karabin maszynowy – francuski. Poszliśmy we czterech, ja, „Zuch”, „Boy” i „Wojciech”, wraz z „Uskokiem”, który miał około 15 ludzi. W drodze do miejsca, gdzie leżał „Zbyszek”, na szosie, na odcinku między Lubartowem a Niemcami, „Uskok” i ja urządziliśmy zasadzkę na samochody. Ściślej, zasadzkę tą urządził „Uskok”, ja zaś, ze swoimi ludźmi, brałem w niej udział. Nadjechała tankietka sowiecka, po tym bodajże pięć samochodów z wojskiem sowieckim, które, w czasie przejazdu obok nas, były ostrzeliwane. Czy i ewentualnie ilu zabiliśmy, nie wiadomo. Samochody przejechały. Jeszcze w maju 1946 roku, podczas spotkania z „Zaporą”, koło Ratoszyna, otrzymałem rozkaz zlikwidować Ostrowską (lat około 45), jej syna, Ostrowskiego (lat około 26) i Gałota (około 30 lat), ze wsi Wały, gmina Wilkołaz, powiat Kraśnik. „Zapora” kazał mi, po zlikwidowaniu, zostawić na trupach karteczkę z napisem: „Za współpracę z Urzędem Bezpieczeństwa i rabunki”, oraz podpisać swoim pseudonimem – „Żbik”. Wraz z jednym z ludzi „Zapory”, ps. „Ślipek”, udałem się do tej wsi i wszystkich troje zastałem w jednym domu. Ostrowska miała jeszcze dwoje dzieci, a Ostrowski żonę. Wyprowadziłem ich z mieszkania i zastrzeliłem z pistoletu „Vis”. Zdaje się, że każdemu trupowi … Groński Roman. Strona 9. … przypiąłem szpilką karteczkę o treści dyktowanej przez „Zaporę” i podpisaną moim pseudonimem – „Żbik”. W miesiącu lipcu 1946 roku, wraz ze swoimi ludźmi, dwukrotnie robiłem napad na spółdzielnię w Kłodnicy, gmina Wilkołaz, i jeden raz na spółdzielnię w Pusznie, gmina Godów, powiat Puławy. Zabraliśmy szereg drobnych rzeczy, potrzebnych nam. Zrobiłem również napad na młyn państwowy w Bychawie, gmina Bychawa, powiat Lublin, skąd zabrałem pięć tysięcy złotych. Przy końcu miesiąca lipca 1946 roku, wraz ze swoimi ludźmi, zrobiłem zasadzkę na samochód Urzędu Bezpieczeństwa. Podłożyłem z 10 kilogramów materiału wybuchowego pod szosę między Kraśnikiem i Urzędowem. Zasadzka nie udała się, ponieważ materiał wybuchowy był mokry i wybuch nie nastąpił. W miesiącu sierpniu 1946 roku, na przedmieściu Kraśnika, we wsi Piaski, rozbroiłem dwóch ormowców, zabierając im pistolet „F.N.” – 7,65 i automat pepeszę. Przy końcu sierpnia 1946 roku, w lesie, koło wsi Leszczyna, gmina Urzędów, w czasie prowadzenia współpracownika Urzędu Bezpieczeństwa, który szukał mnie, gdy próbował uciekać, „Boy” czy „Zuch” zastrzelił go i ciało wrzuciliśmy do studni (w studni tej leżało już dużo trupów, wrzucanych przez inne grupy „Zapory”, a nawet, jeszcze w czasie wojny, wrzucali tam trupy niemieckich współpracowników). Mnie wiadomo jest, że „Miś” wrzucił tam, … Groński Roman. Strona 10. … zastrzelonego na rozkaz „Zapory”, mojego żołnierza, Kucharskiego czy Piekarskiego, ps. „Paweł”. Ja nie chciałem go likwidować, ponieważ nie znałem żadnych dowodów na to, że on współpracował z Urzędem Bezpieczeństwa. Dla mnie on był dobrym żołnierzem. „Zapora” kazał zlikwidować go, i zrobił to, na jesieni 1946 roku, „Miś”. Ciało jego wrzucił właśnie do tej studni. Przy końcu sierpnia 1946 roku zrobiłem napad na spółdzielnię w Borzechowie, gmina Bełżyce, gdzie zabraliśmy trochę papierosów, wódki, sześć metrów płótna na koszule i inne rzeczy. W początkach września 1946 roku zwolniłem „Herba”, Tadka, z powodu choroby, zaś z pozostałymi sześcioma ludźmi, z majątku Polskich Kolei Państwowych w Kłodnicy, zrabowałem dwa konie pociągowe, które później sprzedałem, a pieniądze zużyłem na potrzeby mojego oddziału. W połowie września zwolniłem na urlop „Barłogę”, „Lordzika” i „Wojciecha”. „Wojciech” miał przy sobie M.P. 38, a pozostali broń krótką. „Lordzik” i „Barłoga” zostali aresztowani, a „Wojciech” został zastrzelony. W końcu września 1946 roku, ja, „Boy” i „Zuch”, we wsi Kazimierów, zastrzeliliśmy dwóch rabusiów z bandy Janczury – Jakubczyka i ojca Janczury. We wsi Łopiennik zastrzeliliśmy rabusia Kustra z bandy Wiertela. Przy końcu września 1946 roku, wraz z grupą „Samotnego”, ja, „Zuch” i „Boy” kwaterowaliśmy w Kolonii … Skreślono: „wraz z grupą »Misia«”. Groński Roman. Groński Roman. Strona 11. … Natalin, gmina Urzędów albo Dzierzkowice. Tam spotkaliśmy się z oddziałami „Misia”, „Renka”, i z „Zaporą”, którzy przyszli z wyprawy za San. „Zapora”, „Samotny”, „Renek” i „Miś” postanowili zlikwidować komendanta Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej we wsi Moniaki i rozbroić wszystkich ormowców. „Zapora”, wraz z wymienionymi, uplanowali całą akcję, po czym wymaszerowaliśmy do wsi Moniaki. „Zapora” wydał rozkaz, że jeśli ormowcy z Moniak zaczną strzelać, to nie patrzyć na nic, tylko ciąć po wszystkich domach. Weszliśmy do wsi i przywitano nas ogniem z ręcznych karabinów maszynowych. Ogniem ręcznych karabinów maszynowych zapaliliśmy i spaliliśmy więcej niż połowę wsi Moniaki, ale ani komendanta nie znaleźliśmy, ani broni, mimo że bili w nas z kilku ręcznych karabinów maszynowych. Zastrzeliliśmy tylko jednego z mieszkańców Moniaków, i to w czasie walki. Z Moniak zabraliśmy około 20 mężczyzn, wyprowadziliśmy ich w pole i dwóch zbiliśmy, po czym wypuściliśmy. Następnie, chyba w połowie października 1946 roku, na członków bandy Janczury, we wsiach Kępa, Kłodnica i Kazimierów, nałożyłem kontrybucję, od 5000 do 20000 złotych na każdego. Po zabraniu pieniędzy, od trzech czy czterech bandziorów, wysiedliłem ich z terenów Lubelszczyzny, zakazując powrót. Zebrane pie– … Nadpisano: „»Renka«”. Groński. Groński Roman. Strona 12. … niądze, w sumie około 30000 złotych, wydałem na wyekwipowanie, siebie, „Zucha” i „Boya”, na zimę. W październiku 1946 roku „Zapora” przydzielił mi ośmiu ludzi z oddziału „Jadzinka”, i z nimi wysłał mnie w okolice Janowa Lubelskiego, celem likwidacji band złodziejskich. Zlikwidowałem tam jednego złodzieja, we wsi Obleszcze, gmina Polichnia. Był on członkiem bandy Serwatki. Po tym, w listopadzie 1946 roku, na rozkaz „Zapory”, zlikwidowałem, na terenie wsi Ratoszyn, gmina Chodel, powiat Lublin, byłego Komendanta Rejonu „WiN”, a jednocześnie rabusia i bandytę, Michalaka Stanisława. W tym też miesiącu robiłem kilkakrotnie napady na spółdzielnie w Ratoszynie, Kłodnicy, Łopiennikach, Godowie, zabierając artykuły, potrzebne mnie i moim ludziom. Ponadto zbierałem kontrybucję, od pozostałych przy życiu członków band rabunkowych, i wykorzystywałem zebrane pieniądze na cele organizacyjne. Od tej chwili aż do objęcia przeze mnie dowództwa nad grupą „Misia”, w styczniu 1947 roku, żadnych akcji nie robiłem. Pytanie: Co wiadomo wam jest o działalności terrorystycznej innych oddziałów „Zapory”, w roku 1946? Odpowiedź: Z tego, co pamiętam i jest mi wiadomo, wyjaśniam. W lecie 1946 roku, we wsi Kolonia Borów, gmina Bełżyce czy Chodel, stacjonował „Zapora”. Do wsi tej przyszli kobieta i mężczyzna, pytając o drogę. „Zapora” kazał ich zatrzymać i okazali się funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Znaleziono przy niej pistolet Walter – 7.65, a przy nim pistolet T.T. (z aluminiowymi … Groński Roman. Strona 13. … okładkami). Nazwisk nie znam. Wiem tylko, że kobieta ta miała pseudonim „Sarenka”, z Armii Ludowej, i była, zdaje się, łączniczką „Cienia”. Na rozkaz „Zapory” obydwoje zostali zlikwidowani, zdaje się, przez „Bohuna” z oddziału „Renka”. Bodajże w lipcu 1946 roku, grupa „Misia”, razem z grupą („Żbika Starego”) „Samotnego”, zrobiła napad na wieś Huta Turobińska, zamieszkałą przez samych prawie pepeerowców, i zrabowała stamtąd konie, świnie, kożuchy, buty i ubrania. Nie wiem czy przy tym zlikwidowali kogoś czy nie. W lecie 1946 roku, bliżej nie mogę określić, oddział „Rysia”, w okolicach Krężnicy, zatrzymał pociąg osobowy. Wiem, że zdobyli wówczas dużo mundurów. W lipcu 1946 roku, lub w sierpniu, porucznik „Renek”, wraz ze swoim oddziałem, zrabował spółdzielnię we wsi Niedrzwica, powiat Lublin, zabierając pieniądze i rzeczy, na łączną sumę około dwóch milionów złotych. Zdaje się, w sierpniu 1946 roku, „Zapora” zrabował cukrownię w Klemensowie, i zabrał pasy transmisyjne. W akcji brali udział ludzie „Misia” i „Jadzinka”. We wrześniu 1946 roku, na stacji w Kraśniku, „Czajka”, z dwoma ludźmi (placówka Urzędów, organizacji „WiN”), zrabował, jakiemuś przedstawicielowi spółdzielni mięsnej, około półtora miliona złotych. Akcja ta przeprowadzona została na rozkaz kapitana „Wisły”. We wrześniu 1946 roku złapaliśmy człowieka, który chciał dostać się do oddziałów dywersyjnych. Posadziliśmy go w piwnicy, we wsi Leszczyna, … Skreślono: „sowicach”, „Jadzinka”. Groński. Groński Roman. Strona 14. … powiat Kraśnik, gdyż wydał nam się podejrzany. Ja pojechałem szukać „Zapory”, by z nim porozmawiał. „Zapory” nie znalazłem w pobliżu, lecz gdy po kilku godzinach wróciłem człowiek ten już nie żył. Zastrzelił go „Morwa”, dlatego, że rzucił się na niego, gdy „Morwa” podawał mu wodę czy jedzenie. 24 września 1946 roku, w tym samym dniu, w którym robiliśmy napad na wieś Moniaki, porucznik „Jadzinek”, wraz z „Rysiem”, zrobili zasadzkę na Urząd Bezpieczeństwa i Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego w okolicy Krężnicy. W czasie akcji zastrzelono około 20 żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Urzędu Bezpieczeństwa. Zdaje mi się, że przed tym, w nocy, „Ryś” i „Jadzinek” albo „Renek” rozbroili posterunek Milicji Obywatelskiej w Bełżycach, i w ten sposób bodajże wciągnęli Urząd Bezpieczeństwa i Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego w zasadzkę. Dokładnie miesiąca nie pamiętam, na jesieni 1946 roku, „Samotny” dokonał napadu na Ochotniczą Rezerwę Milicji Obywatelskiej we wsi Kosin, powiat Kraśnik. W czasie tej akcji jednego czy dwóch zabito (ormowców) i kilku raniono. Ponadto zrabowali ze wsi konia, lub parę koni, świnie i jeszcze coś. Nie pamiętam kiedy, w drugiej połowie 1946 roku, „Renek”, „Bohun” i jeszcze jeden rozbroili posterunek Milicji Obywatelskiej w Komaszycach, powiat Puławy. W czasie akcji zastrzelili chyba czterech milicjantów. Pamiętam, że między innymi ze zdobytej tam broni widziałem czeski ręczny karabin maszynowy. W przeciągu 1946 roku, porucznik „Renek”, wraz ze swoim oddziałem, dokonał, szereg razy, napadów rabunkowych na samochody spółdzielni, zabierając … Groński Roman. Strona 15. … przewożony tytoń i wódkę. W końcu 1946 roku, dowódca bojówki z placówki Urzędów „WiN” „Lisa”, „Czajka”, złapał, we wsi Skorczyce, powiat Kraśnik, funkcjonariusza Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego i zlikwidował go. W końcu 1946 roku, „Jadzinek”, wraz ze swoim oddziałem, zrabował spółdzielnię w Józefowie – zamojskim, zabierając różne towary, na sumę około siedmiu milionów złotych. Na razie więcej akcji nie przypominam sobie. Groński Roman. Na tym przesłuchanie przerwano. Protokół odczytałem i jest zgodny z moimi zeznaniami. Groński Roman. Przesłuchał: Jerzy Kędziora, porucznik.