Protokół przesłuchania podejrzanego. Warszawa, dnia 17 kwietnia 1948 roku. Oficer śledczy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, Chimczak Eugeniusz, porucznik, przesłuchał podejrzanego: Nowickiego Władysława ps. „Stefan” (personalia w aktach). Pytanie: Powiedzcie, kiedy byliście na terenach powiatu zamojskiego, i w jakim celu tam jeździliście? Odpowiedź: Na terenie powiatu zamojskiego byłem w drugiej połowie lutego 1947 roku, bezpośrednio przed początkiem okresu amnestyjnego, a już po ogłoszeniu amnestii. Spotkanie, w tamtym terenie, ustaliłem jeszcze w styczniu 1947 roku, za pośrednictwem kapitana „Wisły”. W lutym, na terenach zamojskich, miał być obecny zarówno „Wisła”, jak i „Zapora”. Zamiarem moim było omówienie z nimi wszystkich problemów związanych z amnestią. Przyjechawszy w Zamojskie, zdołałem nawiązać kontakt z rozlokowanymi tam wówczas oddziałami „Zapory”, dowodzonymi przez porucznika „Jadzinka”, podporucznika „Samotnego” i podporucznika „Kędziorka”, którzy znajdowali się w tamtym terenie, o ile sobie przypominam, już od listopada 1946 roku. Około 20 lutego 1947 roku porucznik „Jadzinek”, przy pierwszym spotkaniu, złożył mi szczegółowy meldunek o walce, stoczonej, w dniu 17 stycznia 1947 roku, przez jego grupę, bezpośrednio przez niego samego dowodzoną, pod Albinowem (pogranicze powiatu zamojskiego i biłgorajskiego). Według tego meldunku, zgodnie … Władysław Nowicki. –2–. … z rozkazami, otrzymanymi od „Zapory”, porucznik „Jadzinek” powstrzymywał się od wszelkich akcji zaczepnych i starał się unikać kontaktu z oddziałami Wojska Polskiego, Urzędu Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej, znajdującymi się w terenie. Znaczna ilość tych oddziałów penetrowała wówczas teren, gdyż było to w okresie poprzedzającym wybory. Przez jeden z takich oddziałów, została zaatakowana grupa porucznika „Jadzinka”. Starcie miało miejsce w nocy, w górzystych terenach. W rezultacie walki, atakujący oddział Wojska Polskiego został rozbity, tracąc ponad dziesięciu zabitych. Kilkunastu żołnierzy zostało wziętych do niewoli. Oddział „Jadzinka” poniósł również straty, tracąc pięciu zabitych. Po spotkaniu się z „Jadzinkiem” i „Samotnym”, informowałem się o warunkach rozkwaterowania i bytowania oddziału, jak również ich bezpieczeństwa w terenie. Główną treścią rozmów były problemy amnestyjne. Dowództwo Okręgu Lubelskiego „WiN” nie było jeszcze ostatecznie zdecydowane, w jakiej formie skorzysta się z amnestii, czy w formie indywidualnej, czy też zbiorowej i organizacyjnej. O ile mi wiadomo, za pośrednictwem jednego z ministrów, nawiązano wówczas rozmowę z przedstawicielami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Niemniej nastawienie Okręgu było tego rodzaju, że z amnestii należy skorzystać w możliwie szerokim zakresie, co było zgodne z uprzednimi zaleceniami Okręgu, odnośnie częściowego przynajmniej rozładowania oddziałów dywersyjnych w terenie. Władysław Nowicki. –3–. Łącznik z Okręgu, w rozmowie ze mną, już po wyjściu ustawy amnestyjnej, podkreślał, iż Okręg żywi nadzieję, że amnestia usunie jedną z największych dotychczasowych trudności rozładowania oddziałów, tj. dotychczasową niemożliwość samodzielnego utrzymania się zwolnionych z oddziałów ludzi w terenie. W związku z tym podkreśliłem do „Jadzinka” i „Samotnego”, iż należy się liczyć z tym, że podległe im oddziały w szerokim zakresie będą miały możność skorzystania z amnestii. Z tych dwóch dowódców, „Jadzinek”, już wówczas, nastawiony był do amnestii bardziej pozytywnie. „Samotny” natomiast przewidywał, że ani on, ani ludzie, bezpośrednio mu podlegli, z amnestii skorzystać nie będą mogli. Od „Jadzinka” udałem się do oddziału „Kędziorka”, przebywającego kilkanaście kilometrów na południe od Zamościa. Po krótkim omówieniu spraw bieżących, powróciłem z powrotem do oddziału „Jadzinka”, gdzie spodziewałem się doczekać przybycia „Zapory”. Wobec tego, że „Zapora” nie zjawiał się na terenie zamojskim, „Jadzinek”, w porozumieniu ze mną, wysłał łączniczkę (pseudonimu jej nie pamiętam) do powiatu lubelskiego. Łączniczka ta miała mnie zawiadomić, gdzie i kiedy będę mógł spotkać się z „Zaporą”. Spotkanie ustaliliśmy na stacji kolejowej w Rejowcu. Istotnie, po kilku dniach, w omówionym terminie i miejscu, spotkałem się z łączniczką, która przywiozła mi wiadomość od „Zapory”. Władysław Nowicki. –4–. W liście skierowanym do mnie „Zapora” zawiadamiał mnie, że z inicjatywy Władz Bezpieczeństwa rozpoczęte zostały rozmowy w sprawie ujawnienia naszych oddziałów, że w skutek tego nie przybył, w omówionym terminie, w Zamojskie, i że prosi mnie o jak najszybszy przyjazd na teren powiatu lubelskiego. Otrzymawszy wiadomość powyższą, udałem się niezwłocznie na wskazany łączniczce punkt kontaktowy w powiecie lubelskim, gdzie miałem się spotkać z „Zaporą”. Pytanie: Powiedzcie o swoich spotkaniach, z członkami organizacji „WiN”, w okresie amnestyjnym, i jakie, w związku z tym, przeprowadzaliście rozmowy? Odpowiedź: Po powrocie z powiatu zamojskiego odbyłem spotkanie z „Zaporą” na terenie powiatu lubelskiego. W czasie tego spotkania „Zapora” przedstawił mi dotychczasowy przebieg rozmów na temat ujawnienia oddziałów. Rozmowy te przeprowadzał, przybyły z Warszawy, pułkownik Hański. „Zapora” do sprawy ujawnienia oddziałów był nastawiony w zasadzie pozytywnie. Podkreślał jednak jednocześnie duże trudności, związane z całkowitym ujawnieniem oddziałów. Zaznaczał, że trudności te wynikają głównie z faktu, iż amnestia obejmuje w pełni tych wszystkich, którzy ujawnią się, pozostając dotychczas na wolności, natomiast posiada znacznie węższy zakres, odnośnie ludzi uwięzionych. Powodowało to, według jego przekonania, obawę wielu podwładnych mu ludzi, czy, ujawniwszy się, … Władysław Nowicki. –5–. … pozostaną oni bezpieczni, wobec faktu, że koledzy ich, mający często mniejsze przewiny na swoim sumieniu, zwolnieniu z więzienia nie podlegają. Zarazem podkreślał on do mnie, że jest tak silnie związany z ludźmi, iż ujawnić się będzie mógł tylko wtedy, jeżeli ujawnią się wszyscy jego podkomendni. Bezpośrednio po rozmowie z „Zaporą”, w ostatnich dniach lutego 1947 roku, udałem się do Warszawy, celem otrzymania dokładniejszych instrukcji, od władz Okręgu Lubelskiego „WiN”. Tym razem jednak nie zdołałem nawiązać, w ciągu dwóch dni, jakie miałem do dyspozycji, wobec następnego terminu, ustalonego na spotkanie z „Zaporą”, kontaktu z Okręgiem, ani też uzyskać dokładniejszych instrukcji, poza ogólnymi wytycznymi, które posiadałem dotychczas. Dalszy kontakt z Okręgiem nawiązałem dopiero w pierwszej dekadzie marca 1947 roku, już po rozmowach moich z pułkownikiem Hańskim, w Bełżycach, z pułkownikiem Hańskim i pułkownikiem Piątkowskim, w Lublinie, oraz z pułkownikiem Czaplickim, w Bełżycach. Kontakt ten nawiązałem, będąc następnym razem w Warszawie, najpierw z łącznikiem Okręgu (pseudonimu nie pamiętam), a następnie z szefem sztabu Okręgu, „Wirem”. W rozmowie ze mną, „Wir” oświadczył mi, że Komenda Okręgu nastawiona jest pozytywnie wobec problemu ujawnienia sieci organizacyjnej i oddziałów terenowych. Natomiast, że główną trudność ujawnienia widzi w problemie ludzi już aresztowanych, … Władysław Nowicki. –6–. … mając nadzieję, że Władze Bezpieczeństwa zechcą, w zwalnianiu tych ludzi, wystąpić poza ścisły zakres ustawy amnestyjnej. Po dwukrotnym spotkaniu z „Wirem”, w Warszawie nastąpiła odprawa, przeprowadzona na krótko przed dniem 22 marca 1947 roku, tj. terminem naszego ujawnienia, przez „Drugaka”, Komendanta Okręgu Lubelskiego „WiN”. Na odprawie tej obecni byli: „Drugak”, „Wir”, oraz Inspektorzy, Puławski – ps. „Just”, Zamojski – ps. „Wydra”, Chełmski – pseudonimu nie znam, oraz ja. Na odprawie tej „Drugak” oświadczył, iż zamiarem jego jest zbiorowe ujawnienie władz Okręgu, jak również pełne ujawnienie sieci organizacyjnej i oddziałów terenowych. Ta jego decyzja wypływa z przekonania o bezcelowości dalszej pracy konspiracyjnej, w zaistniałych warunkach politycznych, jak również z przekonania, że amnestia daje szerokie możliwości wyjścia z podziemia ogółowi ludzi, w tej czy innej formie, zaangażowanych w pracy konspiracyjnej. Główną trudność ujawnienia dostrzegał „Drugak” w problemie ludzi aresztowanych, odnośnie których zasięg amnestii był znacznie cieśniejszy. Tę ostatnią opinię „Drugaka” potwierdzali wszyscy, obecni na odprawie, Inspektorzy, jak również i „Wir”. Komendant Okręgu spodziewał się jednak, że ujawnienie się zbiorowe władz Okręgu wpłynie korzystnie na stosunek Władz Bezpieczeństwa do szerszego, niż przewidywał … Władysław Nowicki. –7–. … ścisły zakres ustawy amnestyjnej, zwalniania ludzi aresztowanych, co, z kolei, wobec dość długiego jeszcze terminu, w którym można będzie korzystać z dobrodziejstwa ujawnienia się, przyczyni się do rozładowania atmosfery nieufności u ludzi, niewierzących w amnestię, i do możliwie jak najpełniejszego ujawnienia członków podległej mu organizacji. Następnego dnia, czy też na trzeci dzień, po odprawie, wszyscy obecni na niej, oraz kwatermistrz Okręgu, ps. „Rosomak”, jak również czterech lub pięciu członków naszej organizacji, których poznałem osobiście tego dnia, a których pseudonimów i funkcji nie pamiętam, udaliśmy się do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, gdzie nastąpiło ujawnienie Okręgu. Po ujawnieniu pojechałem na tereny powiatu zamojskiego, gdzie skontaktowałem się z „Zaporą”, „Jadzinkiem”, „Samotnym”. Zakomunikowałem im o ujawnieniu się Komendy Okręgu, oraz o wytycznych „Drugaka”, jakie otrzymałem podczas odprawy, zmierzających do jak najpełniejszego ujawnienia naszych oddziałów. Jednocześnie zakomunikowałem obecnym, że, w czasie mojej rozmowy, jaką odbyłem, w przejeździe przez Lublin, z przedstawicielami Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, ustalone zostało, że ujawnienie oddziałów „Jadzinka” i „Samotnego” nastąpi w Ratoszynie. Nie pamiętam dokładnie, czy termin ujawnienia, dzień 3 kwietnia 1947 roku, umówiony został z Władzami Urzędu Bezpieczeństwa już w czasie tej rozmowy, czy też po powrocie moim z terenu powiatu zamojskiego. Po wyżej wymienionej rozmowie, wraz z „Zaporą”, „Jadzinkiem” … Władysław Nowicki. –8–. … i „Wisłą”, przyjechałem na teren powiatu lubelskiego. „Zapora” pozostał na terenie powiatu, my zaś dwaj, z „Wisłą”, udaliśmy się do Lublina, gdzie, w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego, kontynuowaliśmy rozmowy, na temat możliwości zwolnienia szeregu ludzi aresztowanych. Przedkładałem Wojewódzkim Władzom Bezpieczeństwa, że zwolnienie tych ludzi wpłynęłoby, według mego przekonania, korzystnie na przebieg ujawnienia. Po tym udałem się do Warszawy (w ostatnich dniach marca 1947 roku), gdzie, o ile pamiętam, jeden raz spotkałem się z „Wirem”. Na tym przesłuchanie przerwano. Protokół, zapisany zgodnie z moimi zeznaniami, przeczytałem i podpisuję. Władysław Nowicki. Przesłuchał: Chimczak.