List Janiny Gduli do Zofii Mleczkowej z 25 maja 1989 roku

Duszniki, 25 maja 1989 roku. Szanowna Pani! Przepraszam za zwłokę w odpowiedzi. Pani list nie zastał mnie w domu. Przebywam w sanatorium w Dusznikach. Wczoraj odwiedził mnie mój mąż i przywiózł list. Pragnę wyjaśnić, na czym polega mój kontakt z „Trybuną Ludu”. Po przeczytaniu artykułu „Prawda – rzecz niepodzielna”, który ukazał się na łamach „Trybuny Ludu”, dnia 8 marca 1989 roku, napisanego przez pana Ptasińskiego Jana, postanowiłam dowiedzieć się, kim jest ów pan. Okazało się, że jest nim były sekretarz Władysława Gomułki (to ma swoją wymowę). W redakcji poinformowano mnie, że Jan Ptasiński nie jest ich pracownikiem. Jedynie czasami jakiś jego artykuł zostaje wydrukowany. Podpowiedziano mi, żebym prywatnie napisała list, na adres redakcji, który zostanie mu dostarczony. Przełamałam swoje wewnętrzne opory i, siląc się na wymuszoną grzeczność, napisałam. Nie było to pismo, jak Pani przypuszcza, do wydrukowania, i odpisu nie posiadam. W liście tym prosiłam, żeby pan był łaskaw odpowiedzieć mi, czy istnieje możliwość uzyskania pewnych danych z procesu „Zapory”. Pisząc artykuł, miał wgląd do akt tej sprawy. Może wśród aresztowanych znajduje się nazwisko mojego brata, którego poszukuję czterdzieści pięć lat? Po przeczytaniu artykułu, tego ohydnego paszkwilu, jakże bardzo krzywdzącego bohaterów, którzy, za cenę własnego życia, usiłowali ratować Polskę, pojawiły się nowe złudzenia. Analiza wydarzeń i faktów z tamtych lat spowodowała pewne skojarzenia. Szczególnie zdarzenie, które miało miejsce w Zemborzycach, koło Lublina, 18 czerwca 1947 roku. Było to wykonanie wyroku na Adamie Cnocie. Władysława Olecha pobito. Córka jego wówczas zginęła, przypadkowo, od zabłąkanej kuli. Napisałam panu Ptasińskiemu, że opisując pewne fakty dokonane, należałoby poznać prawdziwe ich przyczyny. Wyjaśniłam temu panu autentyczne powody wykonania wyroku. Zarówno Cnota, jak i Olech, zajmowali się wydawaniem akowców w ręce Urzędu Bezpieczeństwa i N.K.W.D., jako ludzi szkodliwych dla Polskiej Partii Robotniczej. Spowodowali oni aresztowanie kilkunastu osób w tej miejscowości, również mojego ojca. Brata mojego tropili jak gończe psy. Olech wpadał do nas w różnych porach dnia, o świcie i późnym wieczorem. Nasyłano nam Urząd Bezpieczeństwa i N.K.W.D., na rewizje i przesłuchania. Wreszcie ojca aresztowano i wraz z innymi wywieziono do obozu w Rosji. Brat przyrzekł, że dramatyczny los tych ludzi i ojca zostanie pomszczony. Obawiając się dalszych represji na rodzinę, zerwał z nami zupełnie kontakt. Przy ostatnim spotkaniu powiedział, iż jedynym znakiem, że jeszcze żyje, będzie wymierzenie sprawiedliwości tym służalcom stalinowskim. Umówiony znak był. Jestem przekonana, że akcją tą kierował brat. Dlatego gorącym moim pragnieniem jest dowiedzieć się i skontaktować z osobą, która również w tym uczestniczyła. Brało w tym udział kilka osób. Było to w biały dzień. Ktoś z przypadkowych świadków zajścia podobno zauważył mojego brata. Dlatego, po ukazaniu się w telewizji fragmentu uroczystości odsłonięcia tablicy ku czci „Zapory”, pomyślałam, że tam może znajdować się również nazwisko mojego brata, który był w oddziale – jak mi wiadomo – właśnie „Zapory”. Pojechałam do Tarnobrzega, żeby złożyć hołd i kwiaty poległym. Nazwiska brata nie ma wśród nich. Przypuszczenia swoje opierałam na fakcie, że 18 czerwca 1947 roku żył. 16 września 1947 roku „Zapora”, wraz z kilkoma dowódcami, został aresztowany. Mógł być również wśród nich brat. Może go zamordowali siepacze stalinowscy, w czasie przesłuchań? A może padł w jakiejś akcji? Okazji nie brakowało. A ja ciągle szukam śladów, lecz bez powodzenia. Mam gorącą prośbę. Może będzie kiedyś zjazd byłych bojowników? Proszę mnie wcześniej nieco powiadomić, żebym mogła przyjechać i w nim uczestniczyć, a może spotkam kogoś, kto mógłby mi coś powiedzieć o losie mojego brata. Jeżeli uważa Pani, że zdarzenie w Zemborzycach nadaje się do wydrukowania w gazetkach drugiego obiegu, to proszę to zrobić. Może są potrzebne jeszcze jakieś dane? Chętnie służę. Nadmieniam, że odpowiedzi od pana Ptasińskiego oczywiście nie otrzymałam. Serdecznie Panią pozdrawiam i proszę o dalszy kontakt. Z poważaniem, Gdulowa.