Wstęp do artykułu Jana Ptasińskiego „Raz jeszcze o »Zaporze«”

Publikowany poniżej artykuł Jana Ptasińskiego, „Raz jeszcze o »Zaporze«”, nawiązuje do bardzo dramatycznego okresu w dziejach Polski, do okresu drugiej połowy lat czterdziestych, kiedy to wydarzenia w naszym kraju zawierały elementy wojny domowej, kiedy toczyła się walka między obrońcami nowego ustroju, nowej ludowej władzy, a podziemiem politycznym i zbrojnym, którego celem było przywrócenie ustroju kapitalistycznego w Polsce, odwrócenie biegu koła historii. Sprawa Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora” została niejako ponownie wywołana zrealizowanym później uczczeniem jego pamięci przez wmurowanie w kościele ojców Dominikanów w Tarnobrzegu – miejscowości, gdzie wyżej wymieniony się urodził – w dniu 12 marca bieżącego roku tablicy poświęconej „Zaporze” i jego najbliższym podkomendnym. Data ta wiąże się z czterdziestą rocznicą wykonania wyroku śmierci na „Zaporze”, orzeczonego przez sąd za działalność w podziemiu. Zamiar ten został oprotestowany, między innymi, przez mieszkańców niektórych wsi, które padły ofiarą działalności „Zapory”. Ukazało się niedawno kilka publikacji dotyczących tego tematu. Między innymi podjął go Jan Ptasiński na łamach „Trybuny Ludu” (numer 57/89), Roman Przeciszewski na łamach „Żołnierza Wolności” (numery 59/89 i 100/89), Polska Agencja Prasowa (patrz „Żołnierz Wolności”, numer 63/89), Władysław Nowicki na łamach „Przeglądu Tygodniowego” (numer 22/89) i Jan Ptasiński na łamach tegoż „Przeglądu Tygodniowego” (numer 24/89). Jan Ptasiński, na podstawie materiałów sprawy „Zapory”, przytacza wiele faktów, świadczących o jego przestępczej działalności, w wyniku której zginęło 328 osób, w tym cywile, kobiety i dzieci. Fakty świadczą o okrucieństwie, jakie przejawiali „Zapora” i podporządkowani mu ludzie. Ze stanowiskiem Jana Ptasińskiego polemizuje Władysław Nowicki, który w latach, w których działał „Zapora” – był Inspektorem lubelskiej nielegalnej organizacji „Wolność i Niezawisłość” i – jak sam pisze – „kolegą majora Dekutowskiego »Zapory« i jego politycznym przełożonym”. Stawia on tezę, że „Zapora” – podobnie jak inni – zmuszony został, przez politykę ówczesnych władz, do działalności w podziemiu. Faktom terroru i okrucieństwa zaprzecza. Uważa, że „Zapora” stał się ofiarą polskiego stalinizmu i daremne są wysiłki odbierania czci takim ludziom, jak on. Stwierdza jednak Władysław Nowicki, że „każda wojna domowa niesie za sobą napięcia szczególne – uczucie nienawiści do przeciwnika, trudniej w niej niż w wojnie normalnej o elementy rycerskości, trudniej o zawieszenie broni, trudniej o pokój”. To prawda – i odnosi się ona do obu walczących stron. Inny jednak charakter ma walka między uzbrojonymi ludźmi, którzy – choćby z tej racji – mają jako tako równe szanse, a co innego stanowią akty terroru wobec bezbronnej ludności cywilnej, akty okrucieństwa wobec kobiet, dzieci, tortury. Potępiamy z całą mocą łamanie praworządności, okrucieństwa, popełnione przez część aparatu bezpieczeństwa i wojskowej informacji w ponurych stalinowskich latach. Takie, o których niedawno pisaliśmy na naszych łamach, drukując fragment wspomnień byłego żołnierza Armii Krajowej, więzionego w X Pawilonie więzienia mokotowskiego w Warszawie. „Prawda o tamtym czasie wymaga” – jak stwierdza się w przyjętym przez niedawno odbytą II Krajową Konferencję Delegatów Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej „Stanowisku w sprawie usuwania przeszłości i konsekwencji stalinizmu w Polsce” – „wyraźnego oddzielenia bezprawia, represji i łamania praworządności od uzasadnionej, praworządnej samoobrony ludowego państwa i nowego ustroju przed jego zewnętrznymi i wewnętrznymi przeciwnikami, którzy niejednokrotnie stosowali bezwzględne metody walki z ludźmi zaangażowanymi w procesy przemian”. Fakty – jeśli stanąć oczywiście na ich gruncie – są, w tym konkretnym przypadku, przeciwko „Zaporze” i jego podkomendnym. Nic nie może usprawiedliwiać okrucieństw, gwałtów, brutalnej przemocy – po żadnej stronie. A już wielce zdumiewać się należy, jeśli wybiela się i rehabilituje sprawców tych aktów, jeśli czci się ich pamięć. Do dramatu zbiorowości ludzkiej, dramatu każdego człowieka, należy zawsze podchodzić z pełną powagą. Dramat jest tym większy, jeśli negatywy występują obok pozytywów. Hieronim Dekutowski ma piękną kartę żołnierza, cichociemnego, partyzanta. W swej książce, „Cichociemni”, Jędrzej Tucholski podaje, że do Wojska Polskiego zgłosił się we wrześniu 1939 roku jako ochotnik. Przez Węgry przedarł się do Francji i tam był żołnierzem Armii Polskiej. Potem był w Wielkiej Brytanii, gdzie szkolił się w zakresie dywersji. W 1943 roku, jako cichociemny, został zrzucony na teren kraju. Działał w lubelskim Kedywie, był w partyzantce Armii Krajowej, bronił Zamojszczyzny. Zapisał na swym koncie wiele brawurowych, udanych akcji przeciwko niemieckiemu okupantowi. To jasna karta. Ciemną stanowi działalność powojenna, a ściślej rzecz biorąc – działalność terrorystyczna. Dramat ludzki pozostaje zawsze dramatem. Ale istnieje też moralny osąd człowieka. I nie można się od niego uwolnić.

Autor: Bohdan Rostropowicz