Protokół przesłuchania Edmunda Tudruja z 7 października 1947 roku

Protokół przesłuchania podejrzanego. Będzin, dnia 7 października 1947 roku. Oficer śledczy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, Chimczak Eugeniusz, porucznik, przesłuchał podejrzanego: Tudruja Edmunda ps. „Mundek” (personalia w aktach). Pytanie: Powiedzcie, w jakich akcjach terrorystycznych braliście udział? Odpowiedź: Pierwszy raz, po wyzwoleniu Polski, brałem udział w akcji na terenie wsi Sporniak, powiat Lublin, w drugiej połowie maja 1946 roku. Tam, cały oddział „Rysia”, w sile 12 ludzi, został okrążony przez oddział Wojska Polskiego. Wywiązała się walka, z której musieliśmy się natychmiast wycofać i skryć się. Wtedy nie ponieśliśmy żadnych strat w ludziach. Był tylko jeden ranny i zabrano nam tylko jeden wóz i dwie pary koni. Straty wojska nie są mi znane. W kilka dni później udaliśmy się znów do wioski Sporniak. Mając dane, że wojsko sprowadzili na nas gospodarze tej wioski, u których kwaterowaliśmy, więc poszliśmy by ich odpowiednio ukarać. Zebraliśmy wszystkich ludzi z tej wioski. „Ryś” wygłosił do nich przemówienie, by nie skarżyli więcej do Władz i nie donosili na nas, bo inaczej to będą odpowiednio karani. Winnych zaś, trzech gospodarzy, zabraliśmy osobno do jednego domu i tam solidnie ukaraliśmy ich, dając im po kilkanaście gum w skórę. W końcu maja 1946 roku, udając się, z oddziałem … Tudruj Edmund. –2–. … „Rysia”, do wsi Sporniak, w miejscowości Jaroszewice, zabraliśmy z domu jednego pracownika Urzędu Bezpieczeństwa, niejakiego Dajkę. Po przeprowadzonym śledztwie „Ryś” kazał Dajkę rozstrzelać. Wyrok został wykonany gdzieś za Bełżycami. Dokładnie miejsca podać nie mogę. Dajko został zabity tylko dlatego, że był pracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa. W połowie czerwca 1946 roku, ludzie z oddziału „Rysia” (dokładnie nie wiem kto) zastrzelili w Bełżycach niejakiego Skraińskiego. Skraiński pochodził z Bełżyc, powiat Lublin. Został zabity za to, że współpracował z Urzędem Bezpieczeństwa. Po zastrzeleniu go włożono mu do kieszeni kartkę, iż zabity został za współpracę z Urzędem Bezpieczeństwa. W początkach lipca 1946 roku do oddziału „Rysia” przyjechał „Zapora” i powiedział, że cały oddział ma się udać za Wieprz, na tereny koło Łęcznej. Tam, gdzie przebywa „Uskok”. Więc oddział „Rysia” i „Zapora”, z czterema ludźmi, udał się za Wieprz. Tam spotkaliśmy się z „Uskokiem” i mieliśmy się zamienić na tereny. „Uskok” miał przyjść tu, gdzie my byliśmy, tj. do powiatu lubelskiego, a my mieliśmy zostać na jego miejscu. W trzecim dniu naszego pobytu na terenach „Uskoka”, Wojsko Polskie rozpoczęło przeciwko nam akcję, więc oddział „Rysia”, wraz z „Zaporą”, uciekł z powrotem na teren powiatu lubelskiego, a „Uskok” został na miejscu. W czasie tej akcji z naszej strony … Tudruj Edmund. –3–. … zginęło trzech ludzi: jeden z oddziału „Rysia”, jeden od „Zapory” i jeden od „Uskoka”. Straty po stronie wojska nie są mi znane. Po powrocie z za Wieprza, „Ryś”, ze swoim oddziałem, dokonał napadu zbrojnego na pociąg jadący z Kraśnika do Lublina, w celu zdobycia pieniędzy. W czasie tego napadu „Ryś” zabił trzech żołnierzy Armii Czerwonej. Co więcej tam zrobił, to nie wiem, bo w czasie tego napadu w oddziale „Rysia” nie byłem, gdyż po rozbiciu nas za Wieprzem nie zdążyłem do niego dołączyć. Napad na pociąg był dokonany w początkach lipca 1946 roku, na stacji Majdan Krężnicki. W sierpniu 1946 roku, na rozkaz „Rysia”, ja, ze swoim patrolem, w sile pięciu ludzi, wyjechałem, w rejon Motycza Leśnego i wsi Sporniak, bić złodziei. Byłem tam około czterech dni. Zbiłem kilku złodziei i zabrałem im trzy rowery i dwie pary butów na rzecz oddziału. Nikogo wtedy nie zlikwidowałem. Po powrocie z powyższej akcji, w sierpniu 1946 roku, otrzymałem ponowny rozkaz od „Rysia”, abym się udał na akcję przeciwko złodziejom w powiat lubartowski. Tam byłem tydzień czasu, wraz ze swoim patrolem, w sile pięciu ludzi. Wybiłem jednego złodzieja, a drugiego nie mogłem złapać. Następnie jednemu z tych złodziei zabrałem wóz z koniem, a jednemu tylko konia. Zrabowane konie i wóz zostawiłem u jednego gospodarza, koło Jastkowa, a sam poszedłem do oddziału „Rysia”, w rejonie Bełżyc. Gospodarz oddał pozostawiony przeze mnie wóz i konie Władzom Bezpieczeństwa. Tudruj Edmund. Skreślono: „jednemu gospodarzowi”. Tudruj Edmund. –4–. We wrześniu 1946 roku, oddział „Rysia”, wspólnie z oddziałem „Jadzinka”, którym dowodził kapitan „Wisła”, zastępca „Zapory”, dokonał napadu zbrojnego na posterunek Milicji Obywatelskiej w Bełżycach. Milicjantom wtedy zabraliśmy cztery karabiny i dziesięć granatów, zabraliśmy im mundury, a komendantowi wsypaliśmy w skórę. Napad na posterunek zrobiliśmy dlatego, że milicjanci informowali Urząd Bezpieczeństwa o naszych ruchach w terenie. Na drugi dzień, po wyżej wymienionym napadzie, oddział „Rysia” i oddział „Jadzinka”, pod dowództwem kapitana „Wisły”, urządzili zasadzkę w lesie krężnickim, na szosie Bełżyce–Chodel, na samochody z tytoniem, które miały jechać z Opola do Lublina. W międzyczasie na naszą zasadzkę naszło wojsko, ze strony Chodla. Wtedy między nami a wojskiem wywiązała się walka, która trwała pół godziny. O przebiegu walki dokładnie powiedzieć nie mogę, bo ja, wraz z „Bohunem”, wycofałem się przed jej rozpoczęciem. Wiadomo mi tylko, że tam zginęło 16 żołnierzy Wojska Polskiego. Strat z naszej strony nie było żadnych. Na tym przesłuchanie przerwano. Protokół, zapisany zgodnie z moimi zeznaniami, przeczytałem i podpisuję. Zeznał: Tudruj Edmund. Przesłuchał: Chimczak.