Prośba o łaskę Romana Grońskiego z 18 listopada 1948 roku

Do Pana Prezydenta Rzeczypospolitej w Warszawie. Prośba o ułaskawienie Romana Grońskiego, skazanego na karę śmierci, wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie, z dnia 15 listopada 1948 roku. Panie Prezydencie! Jestem synem rzemieślnika i posiadam siedem klas szkoły powszechnej oraz jedną klasę szkoły mechanicznej. Od roku 1942 do kwietnia 1944, pracowałem w Kraśniku, w swoim rodzinnym mieście, jako ślusarz–mechanik. W kwietniu 1944 roku, chroniąc się przed wywiezieniem do Niemiec, na przymusowe roboty, zmuszony byłem ukrywać się. Jako obywatel, poczuwający się do obowiązku bezwzględnej walki z okupantem niemieckim, zostawiłem dom i rodzinę, składającą się z ojca, matki oraz siostry i brata, młodszych ode mnie, i poszedłem szukać jakiegoś oddziału partyzanckiego, aby tam spełnić swoje obywatelskie obowiązki. Pierwszym napotkanym oddziałem partyzanckim, w powiecie kraśnickim, był oddział „Zapory”, spod znaku „Armii Krajowej”. Mnie, jako młodemu chłopcu, bez żadnego kierunku, ani uświadomienia politycznego, obojętne było w jakiej organizacji czy oddziale pozostanę. W kwietniu 1944 roku, na moją prośbę, zostałem przyjęty i zaprzysiężony w oddziale „Zapory”. Z chwilą złożonej przeze mnie przysięgi, na wierność i walkę, do ostatniej kropli krwi, dla dobra Polski, stałem się karnym i jednym ze wzorowych żołnierzy oddziału „Zapory”. Jako żołnierz nigdy nie politykowałem, ani nie zastanawiałem się nad wykonywaniem wydawanych mi rozkazów, i starałem się jak najdokładniej je wykonywać, wkładając w to cały swój wysiłek. Pokochałem wojsko i pracę, jakiej się zupełnie oddałem, i dumny byłem z tego, że mogę być tą jedną cegiełką w walce o niepodległość Polski. Będąc w oddziale „Zapory”, brałem czynny udział we wszystkich akcjach na Niemców, jakie ten oddział w tym okresie przeprowadzał. Brałem czynny udział, jako erkaemista, w kilkunastu napadach i wysadzeniach pociągów z transportami wojska niemieckiego na front wschodni, na trasie kolejowej Lublin–Warszawa i Lublin–Rozwadów. Następnie brałem udział w akcjach na niemieckie jednostki wojskowe i na SS na terenie województwa lubelskiego. Kilkakrotnie akcje na Niemców przeprowadzaliśmy przy współudziale oddziałów Batalionów Chłopskich. Nigdy nie spotkałem się z żadnym nastawieniem politycznym przeciw oddziałom partyzanckim sowieckim, Armii Ludowej albo Batalionów Chłopskich, a bardzo często wpajano w nas, że jesteśmy oddziałem czysto wojskowym, o wyłącznie bojowych i dywersyjnych zadaniach. Oddział nasz składał się z ludzi różnych klas i narodowości, a byli w nim: Polacy, Rosjanie, Żydzi, Francuz i Belg. Z chwilą wkroczenia Armii Radzieckiej i Wojska Polskiego, oddział nasz został rozbrojony, a nas zwolniono do domów. Wykonawszy swój obowiązek obywatelski, powróciłem do rodzinnego domu, aby poświęcić się nauce, względnie pracować w nowej Niepodległej Demokratycznej Polsce. Po kilkunastu dniach mojego pobytu w domu zostałem aresztowany przez władze radzieckie. Bojąc się wywiezienia w głąb Rosji, uciekłem i zacząłem ukrywać się. Postanowiłem na ochotnika zapisać się do Wojska Polskiego, chcąc tym samym podkreślić swoją lojalność obywatelską. Zostałem ostrzeżony przez kolegów, którzy uciekli z Wojska, że rzekomo są aresztowania, w Wojsku Polskim, wśród byłych żołnierzy Armii Krajowej. To mnie powstrzymało od wstąpienia w szeregi Wojska Polskiego i zostałem sam, bezradny, zdany na łaskę losu, bojąc się powrócić do domu. W miesiącu październiku 1944 roku spotkałem się, na terenie powiatu lubelskiego, z byłym swoim dowódcą, „Zaporą”, który, z kilkoma ludźmi, z krótką bronią, ukrywał się na tym terenie. Tu zaczął się katastrofalny okres, który zamazał moją kartę młodego życia i który wprowadził mnie, dzięki mojej naiwności i nieuświadomieniu politycznemu, na fałszywą drogę życia. Gdy nadszedł okres amnestii w 1947 roku, wydawało mi się, że moja wina, wobec Demokratycznej Rzeczypospolitej Polskiej, jest zbyt wielka, aby mogła zostać w całości przebaczona. Rozumując tylko po żołniersku i tak długo będąc oderwanym od normalnego życia, nie mogłem pojąć całej wspaniałomyślności Państwa Polskiego i nie ujawniłem się. To stało się pierwszą przyczyną mego ostatniego błędu, który mnie przede wszystkim zaszkodził. Drugą przyczyną było to, że bezpośredni mój dowódca, „Renek”, nie ujawnił się, a ja, jako jego podkomendny, czułem się nadal podległy jego rozkazom. Widząc jednak, że znajduję się na błędnej drodze, a nie mając i nie znając dla siebie innego wyjścia, postanowiłem wyjechać z kraju, i to doprowadziło do mojego aresztowania. Dziś mam lat 22. Gdy wybuchła wojna, liczyłem lat 13, a od osiemnastego roku życia przebywałem bez przerwy w lesie. Obecnie pragnę gorąco naprawić błędy mojego młodego życia. Marzeniem moim jest, abym kiedyś mógł pracować, w swoim ulubionym fachu, jako ślusarz–mechanik, i dać z siebie wszystko dla Ojczyzny. Bardzo żałuję za swoje ciężkie przewinienia, wobec Ojczyzny i Narodu. Teraz widzę do czego prowadził mnie mój zapał i poświęcenie, użyte w niewłaściwym kierunku. Widzę teraz, jakie wielkie zakłamanie było moją dotychczasową ideą, w imię której walczyłem i byłem wewnętrznym wrogiem swojej Ojczyzny. Gorąco proszę Pana Prezydenta o udzielenie mi łaski i przyrzekam, wobec Ojczyzny i Pana Prezydenta, resztę swego życia poświęcić pracy dla dobra Demokratycznej Rzeczypospolitej Polskiej, i zmyć swoje winy. Warszawa, dnia 18 listopada 1948 roku. Roman Groński.