Protokół przesłuchania Romana Grońskiego z 11 października 1947 roku

Protokół przesłuchania podejrzanego. Będzin, 11 października 1947 roku. Oficer śledczy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, porucznik Jerzy Kędziora, przesłuchał podejrzanego: Grońskiego Romana ps. „Żbik” (personalia w aktach). Pytanie: Opowiedzcie o działalności swojej w 1947 roku? Odpowiedź: W styczniu 1947 roku, na rozkaz „Zapory”, zostałem dowódcą oddziału „Misia”, liczącego w tym czasie 25 czy 26 ludzi. „Zapora” polecił mi, wraz z oddziałem, przenieść się w okolice Janowa Lubelskiego i tam przebytować zimę, tak, by nie stracić ani jednego człowieka. Polecił mi nie robić żadnych akcji zaczepnych w stosunku do Urzędu Bezpieczeństwa, Wojska Polskiego czy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a, dla potrzeb oddziału, robić akcje rabunkowe. Przed odjazdem w Janowskie do oddziału mojego dołączył „Czajka” i jeszcze jeden z bojówki „Lisa”. Cały mój oddział składał się, wraz z moimi ludźmi (z grupy specjalnej), z 32 ludzi. Posiadaliśmy 18 ręcznych karabinów maszynowych, różnego typu, a resztę automaty i kabeki. Przez dwa tygodnie czasu, wraz z moim oddziałem, kwaterowałem i chodziłem na terenie gmin Polichna, Godziszów, Chrzanów i Batorz, nie robiąc żadnych akcji. Żyliśmy z tego, co dali nam ludzie, oraz z gotówki, którą dysponowałem przed objęciem dowództwa tego oddziału. W drugiej połowie stycznia 1947 roku, od Komendanta placówki „WiN”, „Wuja”, z gminy Zakrzówek, powiat Kraśnik, otrzymałem informację, że we wsi Rudnik pepeerowcy … Groński Roman. Strona 2. … posiadają świnie i konie. Na mój rozkaz, ludzie z mojego oddziału zrabowali, od pepeerowców ze wsi Rudnik, dwie świnie, jednego lub dwa konie, jeden kożuch i jedną parę butów. Konie spieniężyliśmy, i z tej gotówki oraz świni żywiłem oddział przez jakieś trzy czy cztery tygodnie. W lutym 1947 roku, chyba w drugiej połowie, wysłałem kilku swoich ludzi („Czajkę”, „Długiego”, „Jacka”, „Władka” i jeszcze jednego) do wsi Zaklinów, celem zrabowania spółdzielni. Spółdzielnię tę zrabowali i w drodze powrotnej do naszego miejsca postoju, natknąwszy się na kilku idących milicjantów, zastrzelili dwóch z nich. Od zastrzelonych milicjantów zabrali dwa automaty pepesze, pistolet „Parabellum” i „Nagan”. W początkach marca 1947 roku kilkakrotnie zabieraliśmy dla oddziału papierosy, wódkę i inne artykuły ze spółdzielni w Chrzanowie. W marcu 1947 roku, gdy dowiedziałem się o amnestii (ja i ludzie z mojego oddziału), postanowiłem spotkać się z „Zaporą”, ponieważ zauważyłem wśród ludzi jakiś dziwny niepokój i nastroje dotychczas niespotykane. Oddział pozostawiłem pod dowództwem „Czajki” i z pięcioma udałem się w okolice Chodla, celem odszukania „Zapory”. Bodajże po jednym dniu poszukiwania znalazłem „Zaporę”. Na spotkaniu zameldowałem mu, że część ludzi chce się ujawnić i w ogóle nie wiem, co robić. „Zapora” powiedział, że pojedzie do oddziału. Następnego dnia, wraz z „Zawadą”, „Morwą”, „Bohunem”, „Renkiem” i innymi, oraz z moją grupką, „Zapora” pojechał do mojego oddziału, z którym skontaktowaliśmy się … Groński Roman. Strona 3. … w okolicach Batorza. Tam „Zapora” skupił chłopców i w rozmowie służbowej powiedział, że ci, którzy są ranni, chorzy, czy nie mogą chodzić, lub bardzo stęsknili się za domem i chcą, to mogą się ujawnić. Po tym tym wszystkim kazał wystąpić. Wystąpiło kilku, a reszta odważniejszych wstydziła się. Ci, co wystąpili otrzymali od „Zapory” kabeki i pozwolenie odejścia do domów. Następnego dnia rano jeszcze kilku zebrało się na odwagę i zgłosili się do ujawnienia. „Zapora” i im kazał dać kabeki i zezwolił ujawnić się. Tym, co odchodzili „Zapora” dawał po kilkaset złotych. Z całym oddziałem udaliśmy się do oddziałów „Jadzinka” i „Samotnego”, stacjonujących w okolicach Zwierzyńca. Grupy te kwaterowały oddzielnie. Jedna we wsi Bondyrz, druga we wsi Guciów (10 kilometrów od Zwierzyńca). Sam „Jadzinek”, „Samotny” i jego zastępca, „Kędziorek”, z kilkoma chorymi ludźmi, kwaterowali w Zwierzyńcu. Po nawiązaniu kontaktów, o których mówiłem powyżej, „Zapora” polecił mi, wraz z oddziałem, pozostawać w okolicach Zwierzyńca, we wsiach Kacuwki, Trzepieciny i innych, zaś co trzy lub cztery dni polecił mi stawiać się na kontakt w Zwierzyńcu. „Zapora” kazał mi po cichu ukraść gdzieś żywność dla oddziału. Dalej dał mi rozkaz nie puszczać z oddziałów moich nikogo, pod żadnym pretekstem. W uzupełnieniu dodaję, iż razem z „Zaporą”, … Groński Roman. Strona 4. … z okolic Chodla, do Zwierzyńca przyjechał „Stefan”. Po drodze namawiał nas do ujawnienia się. Wykonując rozkazy „Zapory”, wraz z oddziałem, przebywałem w wyznaczonych mi wsiach. Kilku chłopców, wraz z „Zuchem”, wysłałem do wsi Kozoduby, skąd zrabowali po cichu jedną świnię. Przy końcu marca prowiant brałem już w Zwierzyńcu, na konto „Jadzinka”. W międzyczasie, z oddziału mojego, nocami, uciekło około 10 ludzi, pozostawiając ręczne karabiny maszynowe (uciekli, aby ujawnić się). Przy końcu miesiąca w oddziale pozostało mi już około 20 ludzi, i ci nosili po 2 ręczne karabiny maszynowe, i po 6 lub 7 dysków zapasowych. W tym czasie przyjechał do mnie „Zapora”. Widząc szczupłą ilość ludzi, pytał co jest i dlaczego uciekają. Chłopcy, nie wspominając nic o ujawnianiu, tłumaczyli, że nie mają co jeść, i mało mają wódki, i tak dalej. „Zapora” upominał mnie wówczas, bym starał się o ludzi i że ci, co uciekli, zrobili to przeze mnie, i że to jest moja wina. „Zapora” zabrał ode mnie część ręcznych karabinów maszynowych i, wraz z ręcznymi karabinami maszynowymi od „Samotnego” i „Jadzinka”, przez „Renka” i kilku innych ludzi, wysłał tę broń do powiatu lubelskiego, i co z nią dalej czyniono, nie wiem. Mój oddział pozostawał nadal w okolicach Zwierzyńca. W powyższym okresie nastroje wewnątrz mojego oddziału wśród ludzi coraz pogarszały się i nie wiadomo skąd wytwarzała się dziwna atmosfera. Groński Roman. Strona 5. Ciągle miały miejsce kłótnie, bijatyki, kradzieże, i ja wobec nich byłem bezradny, a w interesie własnej skóry wolałem nie wtrącać się do żadnych kłótni. Chłopcy zaczęli patrzeć na mnie wrogo i coraz więcej zaczęli żądać jedzenia i picia, grożąc ucieczką. Co mogłem, to robiłem, żeby zatrzymać ich w oddziale, gdyż bałem się co będzie, gdy zostanę bez ludzi. Co na to powie „Zapora”, który zwymyślał mnie poprzednio. Jednak, po jakimś tygodniu czasu, pozostało mi około 10 ludzi w oddziale, a reszta, pozostawiając ręczne karabiny maszynowe, uciekła. Byłem zrozpaczony. „Zapora” rozkazał mi nie puszczać nikogo, a trzymać chłopców w oddziale, gdy tymczasem dwie trzecie ludzi uciekło mi. Byłem bliski samobójstwa. Chłopcy znów nosili po dwa ręczne karabiny maszynowe, przy tym jeszcze pepesze i inne automaty, i kabeki. Musiałem bardzo wysilać się, by chcieli mnie słuchać. Pojechałem znów do Zwierzyńca i podczas spotkania z „Zaporą” zameldowałem mu jak przedstawia się sytuacja w moim oddziale, i wyjaśniłem mu właściwy powód dezercji – niechęć do dalszej walki i chęć ujawnienia się, w związku z nadarzającą się okazją. Okazało się, że w innych oddziałach sytuacja była też podobna. Zdziwiony byłem tym, że „Zapora” zmienił trochę ton, polecając mi zebrać pozostałych ludzi „Samotnego”, „Jadzinka” i moich, i wraz z bronią przenieść się z nimi na teren gminy Chodel, nawiązać kontakt z „Renkiem” i czekać na rozkazy. Zaznaczył, że będziemy ujawniać ludzi, ale nie indywidualnie, lecz grupowo. Groński Roman. Strona 6. Po trzech dniach dobiłem do Kolonii Ratoszyńskiej i tam spotkaliśmy się z „Zaporą”. „Zapora” poodbierał broń maszynową i automatyczną, mnie pozostawiając tylko 9 ręcznych karabinów maszynowych, a pozostałych, grupami, wysyłać zaczął do wsi Ratoszyn, gdzie we dworze odbywało się ujawnianie. Tym, którzy od razu odmówili pójścia do ujawnienia się, „Zapora” polecił, „Renkowi” i mnie, dać kontakty na siebie, względnie, by oni dali na siebie kontakty. Te 9 ręcznych karabinów maszynowych „Zapora” dał mnie do zamelinowania. W tym czasie, mniej więcej, „Czajka” stwierdził, wobec „Zapory”, że nie ujawni się w żadnym wypadku, więc „Zapora” dał mu trzy ręczne karabiny maszynowe, polskie, do zamelinowania. Pytanie: Wyjaśnijcie, jaki był rzeczywisty stosunek „Zapory” do ujawnienia i amnestii, oraz w czym wyrażał się ten stosunek? Odpowiedź: „Zapora” dążył do tego, by nie wszyscy ujawnili się, oraz, by nie zdawać broni maszynowej w dobrym stanie. Zdawał tylko stare, zniszczone ręczne karabiny maszynowe oraz kabeki i automaty, a resztę melinował. Bezpośrednio nie mówił „nie ujawniajcie się”, ale niektórym z nas sugerował nieujawnianie się. W czasie, gdy bezpośrednio przystąpiliśmy do ujawniania ludzi, „Zapora” był przy nas, i w rozmowach, mniej więcej, w grupie ludzi: „Renek”, „Janusz”, „Lotnik”, „Jaskółka”, „Kędziorek”, „Zimny”, ja i jeszcze kilku innych, stwierdzał niejednokrotnie, że wszyscy nie możemy się ujawniać, ponieważ nie możemy pokazać ludziom, że działalność nasza była niepotrzebna i walka niesłuszna, że ludzie, którzy zginęli, zginęli niepotrzebnie. Stwierdzał, … Groński Roman. Strona 7. … że broń maszynowa, za którą tyle krwi naszej wylało się, nie może być zdana, gdyż będzie potrzebna jeszcze do ostatecznej rozgrywki, która w przyszłości nastąpi. Niejednokrotnie podkreślał, że on jako żołnierz zawsze karnie wykonywał rozkazy, ale nikt nie zmusi go, by ujawnił się, gdyż tak rozumie swój obowiązek żołnierski, sugerując tym, że ci, którzy czują się, tak, jak on, oddanymi sprawie żołnierzami i są silni duchem, powinni robić tak samo. Na temat słuszności dotychczasowej naszej walki wysuwał szereg argumentów, a między innymi często te, że nie my winni byliśmy temu, że Sowieci w Katyniu wymordowali kilka tysięcy oficerów polskich, i wywieźli na Sybir ileś tam tysięcy Polaków. Zapytywał nas, czy rozumiemy, co – przez amnestię i ujawnienie – chcą osiągnąć Urząd Bezpieczeństwa i N.K.W.D., i dowodził nam, że ujawnienie obecne jest po to, by wziąć nas wszystkich na ewidencję, a po zabraniu nam broni, bezbronnych, będą aresztować i rozstrzeliwać, tak, jak zrobili to z jednym z naszych kolegów, „Dębem”, już teraz, w czasie amnestii. Był to człowiek z mojej grupy i – w końcu marca lub w kwietniu 1947 roku – w nieznanych mi, ani „Zaporze” okolicznościach, został zabity przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. W tym czasie chodził on z bronią. Ten argument najsilniej oddziaływał na tych, którzy wahali się, czy ujawnić się, czy nie, i był on szeroko lansowany wśród naszych ludzi. Po tym „Zapora” pytał nas, który pójdzie do ujawnienia, i oczywiście wszyscy ci odpowiedzieli, że nie. Wobec mnie „Zapora” … Groński Roman. Strona 8. … wysuwał sugestię, że my, niewielka grupa (nieujawnieni), tworzyć będziemy na naszym terenie siatkę, i w razie, gdy Urząd Bezpieczeństwa i N.K.W.D., po ujawnieniu, zaczną aresztować ujawnionych naszych ludzi, posiadając broń, rozpoczniemy dywersję na większą skalę. Będziemy wysadzać pociągi, mosty lub podobne historie. Ogólnie, wszystkim wymienionym wyżej, mówił, że musimy się dobrze melinować, gdyż sytuacja międzynarodowa jest tego rodzaju, że w niedalekiej przyszłości wybuchnie wojna między anglosasami i Związkiem Radzieckim, a wtedy, żeby ani jednego z nas nie zabrakło, w tej ostatecznej rozgrywce, gdyż wtedy ojczyzna będzie nas potrzebować. Tego byliśmy wszyscy pewni. W rozgrywce tej oczywiście wystąpilibyśmy przeciwko Związkowi Socjalistycznych Republik Radzieckich i jego sojusznikom. Jeśli chodzi o mnie, „Renka” i „Rysia”, „Zapora” często stwierdzał, że my nie możemy ujawniać się, gdyż i za to, że puściliśmy ludzi do ujawnienia bez broni, oraz za naszą działalność, pociągną nas do odpowiedzialności. Później „Zapora” powiedział nam, że to, iż duża ilość ludzi ujawni się jest dla nas dobre, bo małą grupą łatwo nam będzie melinować się w terenie w razie zagrożenia, łatwiej będzie wyjechać i zamelinować się, na pewien czas, na zachodzie Polski, oraz, jeśli uda mu się przerzucić nas zagranicę, to z małą grupą będzie lżej. Pytanie: W jakim stosunku do „Zapory” pozostawaliście, i inni, konspirujący członkowie jego oddziałów, po upłynięciu terminu amnestii, i do wyjazdu zagranicę w 1947 roku? Nadpisano: „nieujawnieni”, „się”. Skreślono: „a będzie”. Groński. Groński Roman. Strona 9. Odpowiedź: Po amnestii, ja, jak i pozostali członkowie i oficerowie oddziałów dywersyjnych „WiN” (konspirujący nadal), pozostawaliśmy nadal w stosunku służbowym wobec „Zapory”, i działalność swoją, aż do dnia, w którym odjeżdżaliśmy zagranicę, prowadziliśmy według dyspozycji i rozkazów „Zapory”. Pytanie: Opowiedzcie o działalności waszej w 1947 roku, po wygaśnięciu terminu amnestii i ujawniania się? Odpowiedź: Dodaję jeszcze, że, w końcu marca lub na początku kwietnia 1947 roku, przed naszym ujawnianiem się, zgodnie z poleceniem „Zapory”, ja, „Wrzos” i „Zawada”, ze spółdzielni w Urzędowie, zrabowaliśmy 20000 złotych (dwadzieścia tysięcy), które, na polecenie „Zapory”, podzieliliśmy między siebie. Zgodnie z sugestiami „Zapory”, ja, „Zuch” (mój zastępca), „Władek” i „Jeleń” nie ujawniliśmy się, lecz pozostaliśmy nadal w konspiracji, i chodziliśmy z bronią po terenie. Z początku ja chodziłem razem z „Zuchem” i „Mikołajem” (od „Misia”), a po tym dołączyli do nas „Jeleń” i „Władek”. W końcu maja 1947 roku, w pięciu, zrabowaliśmy, ze spółdzielni we wsiach Puszno i Godów, towary włókiennicze, pieniądze, papierosy i inne drobne artykuły, w niewielkich ilościach, tylko na nasze potrzeby. Po tym „Mikołaj” odszedł ode mnie, a przyłączył się do „Renka”, zaś ja przyjąłem do swojej grupy czterech ludzi ujawnionych, którzy znów przeszli do konspiracji, a to „Rączkę” (który bał się pozostawać na terenie swojej wsi, gdyż chłopi znali jego „ro– … Nadpisano: „»Władek«”. Groński Roman. Groński Roman. Strona 10. … boty”, w tejże wsi, i bał się, że go zabiją), „Józef”, „Jastrząb” i „Jacek” (których Urząd Bezpieczeństwa wzywał na świadków, prawdopodobnie, a oni myśleli, że ich chcą aresztować). Od tej pory chodziliśmy razem i byliśmy uzbrojeni w 7 ręcznych karabinów maszynowych i broń krótką. Zdaje się, w początkach czerwca 1947 roku, za zgodą „Zapory” i na moje polecenie, „Zuch” i „Jeleń” zrabowali, w spółdzielni mięsnej w Urzędowie, 75 lub 85 tysięcy złotych. Na żądanie „Zapory” przekazałem mu 50000 złotych z tejże sumy. Pieniądze te wręczałem „Zaporze” osobiście. Dodaję jeszcze, iż po amnestii „Zapora” dał polecenie, mnie i pozostałym dowódcom grup, by każdy przygotował większą ilość gotówki, abyśmy ją mieli, w razie potrzeby wyjazdu na inny teren. Przy końcu czerwca 1947 roku, na moje polecenie, podlegli mi ludzie zrabowali spółdzielnię w Dzierzkowicach, zabierając materiał na ubrania dla siebie, oraz wódkę, papierosy i inne artykuły, które były nam potrzebne. Zdaje się w czerwcu 1947 roku – dokładnie nie pamiętam – zgodnie z naszym nastawieniem, „Zuch”, będąc, razem z „Jeleniem”, na tygodniowym urlopie, w Janowie Lubelskim zastrzelił sam jednego rzekomego współpracownika Urzędu Bezpieczeństwa i jednego bandytę – rabusia. Nazwisk tych ludzi nie pamiętam. Likwidacje te zrobił bez mojego rozkazu, ale po dokonaniu zameldował mi o tym. Skreślono: „obrabo”. Groński. Groński Roman. Strona 11. W miesiącu lipcu 1947 roku, na mój rozkaz, podległa mi grupa zrabowała, z majątku Popkowice, parę (dwa) koni, z wozem, jeden karabin i harmonię. W tymże miesiącu, ja, osobiście, opierając się na nastawieniu, jakie otrzymywałem od „Zapory”, zlikwidowałem kobietę (lat około 45), nazwiskiem Chłodna Helena, za współpracę z Urzędem Bezpieczeństwa. Miało to miejsce we wsi Ludwinów, gmina Chodel, powiat Lublin. Po dokonaniu likwidacji, w jeden lub dwa dni, zameldowałem o tym „Zaporze”. W początkach sierpnia 1947 roku, jak zeznawałem już poprzednio, wysłałem swoich ludzi w okolice Janowa Lubelskiego. Przed ich odjazdem, wraz z Walerkiem – „Zuchem”, zamelinowałem swoje ręczne karabiny maszynowe u pewnego znajomego mi chłopa, którego nazwiska, ani adresu, nie podam. Broń ta jest dobrze zamelinowana i na pewno nie będą jej stamtąd przenosić. Jeszcze w miesiącu sierpniu 1947 roku, wraz z „Jeleniem”, w Kłodnicy, w tartaku, zrabowaliśmy 15000 złotych, które podzieliliśmy między siebie. O dalszej swojej działalności złożyłem zeznania w protokole przesłuchania z dnia 19 września bieżącego roku. Skreślono: „Puławy”. Nadpisano: „Lublin”. Groński Roman. Na tym przesłuchanie przerwano. Protokół odczytałem osobiście i jest zgodny z moimi zeznaniami. Groński Roman. Przesłuchał: Jerzy Kędziora, porucznik. Ciąg dalszy przesłuchania, z dnia 11 października 1947 roku, podejrzanego Grońskiego Romana, syna Konstantego (personalia w aktach). Pytanie: Co możecie jeszcze dodać do swoich zeznań? Odpowiedź: Prostuję swoje zeznania, w protokole z dnia 11 października 1947 roku, odnośnie zamelinowanej przeze mnie broni. W pierwszej połowie września 1947 roku, podczas mego wyjazdu z terenu, posłałem pisemny rozkaz, przez „Jelenia”, do mego zastępcy, „Zucha”, który był wówczas na terenie powiatu janowskiego, ażeby natychmiast przyjechał do podległego mi terenu, i wszystkie ręczne karabiny maszynowe, w liczbie 9 sztuk, zamelinował. W kartce podałem mu miejsce, gdzie ma zamelinować tą broń, tj. na Kolonii Zadworze, gmina Urzędów, powiat Kraśnik, u gospodarza nazwiskiem Wierzchowski (imienia nie znam). W dniu 10 lub 11 września 1947 roku, na rozkaz „Zapory”, napisałem kartkę do „Zucha”, ażeby, na żądanie „Kędziorka”, wydał mu zamelinowaną broń, tj. 9 sztuk ręcznych karabinów maszynowych. O dalszych losach pozostawionej przeze mnie broni nic nie wiem, gdyż odjechałem. Na tym przesłuchanie przerwano. Protokół, zapisany zgodnie z moimi zeznaniami, przeczytałem i podpisuję. Groński Roman. Przesłuchał: oficer śledczy Chimczak, porucznik.