Puławy, 1 marca 1989 roku. Wielebny Księże Proboszczu! Dzisiaj dowiedziałem się o mającej się odbyć 12 marca bieżącego roku uroczystości odsłonięcia tablicy, poświęconej porucznikowi Hieronimowi Dekutowskiemu ps. „Zapora”. Ucieszyła mnie ta wiadomość i chociaż nie będę mógł być na niej obecny, pragnę przekazać fotografie drogiej mi pamiątki (którą osobiście otrzymałem z rąk „Zapory”), poprzez Księdza Proboszcza, nieznanym mi bliskim lub rodzinie porucznika „Zapory”. Jestem synem podporucznika Ignacego Kamińskiego ps. „Żuraw”, oficera do spraw zrzutów Inspektoratu Lublin–Puławy, który zginął, zamordowany 4 maja 1944 roku, we wsi Owczarnia, na placówce odbioru zrzutu. Mając niespełna trzy latka, mieszkałem, wraz z mamą i babcią, u znajomych taty, we wsi Zawada, koło Rąblowa (nasze mieszkanie w Warszawie już nie istniało). Nie pamiętam, czy był to rok 1946, czy początek 1947, gdy we wsi zatrzymał się oddział „Zapory”. Jego dowódca przyszedł do nas i powiedział, że „chce zobaczyć syna »Żurawia«”. Będąc małym dzieckiem, stanąłem wówczas w łóżeczku (był to wieczór) i powiedziałem: „Jestem Kamiński”. „Zapora”, który widocznie dobrze znał mojego tatę, wzruszony zaczął szukać czegoś po kieszeniach i wyciągnął medalik, mówiąc: „Ten medalik dały mi harcerki w górach, gdy przekraczałem granicę, aby Matka Boża mnie strzegła. I rzeczywiście, strzegła mnie dotąd. Teraz daję go tobie, aby się tobą opiekowała”. I rzeczywiście, Matka Boża uratowała mnie, gdy tonąłem w Wiśle. Miałem ten medalik na sobie. Trzeci raz szedłem pod wodę, gdy podpłynęli koledzy i uratowali mnie. Przechowuję ten medalik jak relikwię. Ma on wymiary 38 na 28 milimetrów. Myślę, że fotografia tego medalika będzie miłą pamiątką dla bliskich porucznika „Zapory” i dlatego bardzo proszę Wielebnego Księdza Proboszcza o przekazanie im tej fotografii. Medalik ten towarzyszył porucznikowi „Zaporze” przez całą wojnę i przyznam się, że będąc dzieckiem byłem przeświadczony, że porucznik „Zapora” zginął dlatego, że podarował mi ten medalik. Wyda się to Księdzu niewiarygodne, ale ja pamiętam blady obraz tamtego wydarzenia. Być może dlatego, że mama często o tym opowiadała, ale pamiętam również to, czego nie opowiadała, a mianowicie wchodzących wieczorem do izby żołnierzy, którzy pod ścianą, rzędem, ustawili swoją broń, i tego żołnierza, który podszedł do mnie. Słów nie pamiętam, ale pamiętam, że wyczułem życzliwość z jaką się do mnie odezwał. Piszę ten list z obawą czy dojdzie, ponieważ nie znam adresu Księdza. Załączam znaczek, gdyby Ksiądz zechciał potwierdzić odbiór tego listu. Gdyby nie było bliskich porucznika „Zapory”, prosiłbym o zwrot fotografii, chyba, że chciałby Ksiądz zrobić z nich jakiś użytek dla dobra pamięci porucznika „Zapory”. Przesyłam serdeczne pozdrowienia i życzenia wielu Łask Bożych i owocnej pracy. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Z poważaniem, Andrzej Kamiński. Postscriptum: Mój adres: Andrzej Kamiński, ulica Mickiewicza 3/4, 24–100 Puławy.